niedziela, 26 listopada 2017

SUPERWIZJA

Podwójna osobowość? Nie rozwiązane problemy z dzieciństwa, mechanizmy obronne. Psychika człowieka potrafi Nas zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. To co się dzieje w naszych głowach potrafi Nas jednocześnie rozbawić, ale i wprowadzić w stan osłupienia i niedowierzania.



Veronica - bo tak nazywa się zarówno film jak i główna bohaterka od samego początku intryguje, zaciekawia wykorzystaniem czarno-białej formy przekazu i ścieżki dźwiękowej(film powstał w sierpniu tego roku, doceńcie powrót do przeszłości!!). Nie wyobrażam sobie teraz, aby ten właśnie film obejrzeć w kolorze, naprawdę cały charakter oddaje właśnie czerń i biel. Warto zwrócić uwagę również na sposób kadrowania, jest on naprawdę nietuzinkowy i naprowadzający na ważne(z pozoru nieistotne) fakty, które w późniejszych minutach nabierają znaczenia.

Dramaty psychologiczne mają tę moc, że trzymają w napięciu do ostatniej sekundy filmu,a na koniec przewracają akcję do góry nogami. Zaczyna się niewinnie, od pięknego, samotnego domku w górach z jeszcze wspanialszym widokiem na naturę. Widzimy Panią Psycholog - szanowaną ikonę w tej branży, która postanowiła odciąć się(to nader ważne!) od ludzkiego zgiełku i uciec na - można by rzec - koniec świata. Dostaje telefon, początkowo odmawia, ale ostatecznie, ze względu na znajomość z profesorem przyjmuje dziwny przypadek jego pacjentki, którą zaprasza do swojej chatki.(Ważne, aby zapamiętać ten moment rozmowy)

Zjawia się.. Victoria. Przenikliwy wzrok, twarz pełna intrygi? ewidentnie wszechwiedzy z domieszką rozbawienia. Buntowniczka, o tak to dobre słowo ją opisujące. Forma maski jaką przyjęła opada w momencie opowiadania nawracającego snu, który za każdym razem, każdej nocy kończy się masturbacją.

Pani Psycholog, inteligentna kobietka zaczyna podejmować alternatywne sposoby terapii z Victorią. Od skojarzeń po hipnozę. Każda kolejna sesja utwierdza ją w przekonaniu potwierdzenia wstępnej diagnozy. W tym momencie, kiedy już wszystko jest na jak najlepszej drodze do podjęcia odpowiednich kroków leczenia - farmakoterapii.. CAŁĄ TERAPIĘ SZLAG TRAFIŁ. Znane, nie? Ileż mamy takich momentów zwrotnych w naszym życiu. Ileż sytuacji, szczególnie dla Nas ważnych nie udaje się zapiąć na ostatni guzik, choć początkowo wszystko szło po naszej myśli i nic nie wskazywało na zaburzenie naszej pięknej wizji. Życie. Jest nieprzewidywalne. Często niesprawiedliwe i upokarzające, ale jakże piękne w tym chaosie. Tak właśnie dzieje się w trakcie terapii Victorii, następuje jedna scena a jakże ważna i znacząca! Kończy się dramatycznie, natychmiastowym zakończeniem wizyt i odesłaniem Victorii do domu.

Zaczyna się akcja, ta prawdziwa, niczym z horroru.  Noc, przerażająca ciemność, lasy i nagły, przeszywający dźwięk otwierających się drzwi. Nasza bohaterka, samotniczka - przygotowana na takie akcje, oczywiście w biureczku ma schowany rewolwer. Chwyta za niego i  idzie sprawdzić co się dzieje.Wiemy co się dzieje, prawda? Kto za tym stoi i kogo zaraz zobaczymy, próbującego zrobić sami wiecie co i sami wiecie komu. Niczym opowieści w Harrym Potterze o SAMIWIECIEKIM. 

Tak więc jak już wszystko wiecie, Wasza wyobraźnia Wam w tym pomogła. Nasza Pani Psycholog, ewidentnie w wolnym  czasie trenuje(ludzkie ciało(zwłoki) są zwykle dwa razy cięższe niż sama ciała) damnit miałam nie pisać co się zadziało, ale no dobrze. Tak więc ciągnąc ciało w blasku księżycowej nocy(to na pewno była pełnia), jak na chrześcijankę przystało kobie grób i pochowuje samiwieciekogo. Po robocie wraca do domu, kąpie się, oczywiście analizuje całą sytuację.. w skrócie nie daje rady sobie z tym i zaczyna płakać i coś jeszcze, ale to już sami musicie zobaczyć. Gdy się już pozbierała nie zgadniecie kogo spotyka w kuchni!!

Chwyta za nóż! Swoją drogą, ciekawe, że we wszystkich filmach noże są zawsze na blacie... u mnie przeważnie są schowane, albo brudne.  To drugie częściej oczywiście. A u Was jak tam z obowiązkami domowymi? Ale dobra, dobra jesteśmy już prawie na końcu filmu, na rozwiązaniu całej akcji. Dość dramatycznej i silnie emocjonalnej. Nie ukrywam, że mną trochę wstrząsnęła i do ostatniego momentu, choć mniej więcej przewidywałam zakończenie, trzymała mnie w napięciu(zmartwychwstania się nie domyśliłam). Jednakże ta scena jest najmocniejsza w całym filmie, ukazuje upadek człowieka  i zderzenie z prawdą, bolesną prawdą. Zadziwiające jak silnie pragniemy wyzbyć się złych chwil z naszego życia, że tworzymy sobie własną/bezpieczną rzeczywistość. A co najbardziej zadziwiające, do ostatniej chwili tkwimy w naszym przekonaniu o nieprawdziwości prawdy. Boimy się, każdy się boi - to ludzkie. Przykre, ale prawdziwe, bo to właśnie złe momenty, których chcemy jak najmniej w Naszym życiu uczą Nas najwięcej. Trzy razy szybciej uczymy się na błędach, niestety. Jednak ważne abyśmy wyciągali z nich wnioski i nigdy więcej ich nie popełniali, choć mało to prawdopodobne, trzeba mieć wiarę(a kiedy nawet tego Ci zabraknie to telefon do prawdziwego przyjaciela na pewno pomoże, ale tego prawdziwego, prawdziwego - dobrze wiesz o kim mówię)


Jeśli chodzi o mój nastrój po filmie, to naprawdę mną wstrząsnął, ewidentnie dał do myślenia i utwierdził w przekonaniu, że wszystkie złe chwile jakie Nas spotykają w życiu - jeśli ich nie przepracujemy w sobie - do Nas wrócą ze zdwojoną siłą w najmniej oczekiwanym momencie i nieźle zawrócą w Naszym życiorysie.Wszyscy kryjemy w sobie coś, o czym boimy się powiedzieć światu a czasami nawet myśleć. Życzę wszystkim i każdemu z osobna by w walce ze swoimi potworami zawsze był tym wygranym.



BO KTO JAK NIE TY?



Pchły na noc!
K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz