O stanfordzkim eksperymencie przeprowadzonym przez psychologa Philipa Zimbardo w 1971 roku słyszał już pewnie każdy, jeśli nie to polecam wygooglować. Stał się on bazą do przemyśleń po obejrzeniu filmu pod tytułem "The Belko Experiment", który swoją premierę miał we wrześniu ubiegłego roku. Filmy bazujące na granicy normy/moralności/etyczności mają to do siebie, że silnie oddziałują na nasze myślenie o świecie, o otaczających Nas ludziach. Zaczynamy zastanawiać się nad wieloma rzeczami, pojawiają się liczne pytania na które odpowiedzi nie zawsze są klarowne i oczywiste a momentami wręcz kontrowersyjne. Nie rzadko wprowadzają Nas one w jeszcze większe zakłopotanie niż przed ich postawieniem. Na myśl mi przychodzi od razu historia Sokratesa i Jego niekonwencjonalne na tamte czasy sposoby prowadzenia konwersacji. Chociaż jakby się temu przyjrzeć to i współcześnie mamy liczne problemy z udzieleniem poprawnej odpowiedzi. W tym momencie nasuwa się pytanie, co to znaczy poprawna odpowiedź? Umiejętność stawiania trafnych pytań jest niewątpliwie bardzo przydatną umiejętnością niejednokrotnie prowadzącą do niczego.. a może Nietzschego? Kto wie.
Odnosząc się do fabuły filmu - rzecz dzieje się w korpo, założonej i prowadzonej przez rząd a jak się później okazuje szefem jest człowiek, który był trenowany do sił zbrojnych. Cała firma jest ulokowana na pustkowiu, budynek jest niczym pancernik przygotowany na atak kolejnej wojny światowej a jego pracownicy noszą wszczepione w tył głowy nadajniki DLA OCHRONY.
Zabawa zaczyna się w momencie przyjazdu do firmy wszystkich - dokładnie 80 - osób. Wtedy to zostają oni odseparowani od świata zewnętrznego i podlegają od tego momentu sile wyższej(coś w stylu Big Brothera). A więc Wielki Brat informuje pracowników o zaistniałej sytuacji - że biorą udział w eksperymencie i będą się nawzajem zabijać by zrealizować zadania powierzone im przez Wielkiego Brata. Oczywiście nikt nie bierze tego na poważnie aż do momentu, gdy zostają zabici(wysadzeni przez nadajniki w głowie, które były dla ochrony) pracownicy.
Swoją drogą już w trakcie filmu zastanowiło mnie dlaczego pierwszą propozycją pracowników(gdy już zdadzą sobie sprawę, że to nie żart) jak rozwiązać tę sytuację jest próba wyłonienia 30 osób będących skazanych na śmierć. Przecież w korpo nie pracują osoby bez wykształcenia a przynajmniej jak zobaczycie w Belko - czy za wykształceniem i wiedzą jaką zdobywamy - mam na myśli tutaj wiedzę poboczną o sobie/świecie/relacjach/życiu - podczas toku nauki czy studiów nie powinna iść także dojrzałość emocjonalna? Rozumiem - albo może i nie do końca - sytuacje zagrażającą życiu. Człowiek nie myśli wtedy racjonalnie jednak czy to go usprawiedliwia? W grupie 80 osób tylko jeden mężczyzna przeciwstawia się eliminacji i stara się wymyślić inne rozwiązanie. Czy to nie przerażające? W jaką stronę idzie świat, jeśli tylko jedna osoba na osiemdziesiąt myśli o innych a nie tylko o swoim istnieniu?
Jak to możliwe, że człowiek w ciągu kilku minut potrafi zapomnieć o człowieczeństwie i wszelkiej moralności jaką kierował się(przynajmniej mam taką nadzieję) w swoim dotychczasowym życiu? Jak silne są w Nas zwierzęce instynkty, których celem jest przede wszystkim przetrwanie nawet kosztem grupy? Możecie się domyślić jak potoczyła się dalsza akcja filmu, jednak warto poczekać na zakończenie.
Ten film na pozór mało znaczący silnie zapadł mi w pamięci, zwrócił uwagę na ważne aspekty naszego życia. Pokazał, że pomimo XXI wieku nadal rządzą Nami pradawne siły i popędy. To przykre, ale i motywujące do działania, do uświadamiania innych o ważności Naszego istnienia pomimo wszystko.
K.
wtorek, 13 lutego 2018
niedziela, 26 listopada 2017
SUPERWIZJA
Podwójna osobowość? Nie rozwiązane problemy z dzieciństwa, mechanizmy obronne. Psychika człowieka potrafi Nas zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. To co się dzieje w naszych głowach potrafi Nas jednocześnie rozbawić, ale i wprowadzić w stan osłupienia i niedowierzania.
środa, 1 listopada 2017
PO TRUPACH DO CELU?
Droga na szczyt, sława, luksusowe życie, ambicje i determinacja by to wszystko osiągnąć, kto z Nas chociaż raz przez chwilę w całym zabieganym życiu o tym nie pomyślał? Kto o tym nie marzy, a czasami nawet nie śni?
piątek, 27 stycznia 2017
O zamykaniu rozdziałów
Rozdział – jeden z
określonej puli fragment książki, który został od siebie rozdzielony w celu
odseparowania i segregacji informacji.
Drogi Czytelniku, jeżeli
sądzisz, że tekst ten będzie poświęcony radom pisarskim czy tworzeniu układu książki, to nie jest to co myśli. O czym ten fragment jest? Jest o...
przeczytaj go i wydaj swoją własną opinię na ten temat.
Czasem zdarza się, że ktoś
powie zwrot ,,zamknąć rozdział w swoim życiu” czy ,,to jest rozdział zamknięty”.
Chodzi tu o to, że ktoś pragnie zamknąć bezpowrotnie dany okres w swoim życiu
bądź załatwić dany problem tak aby do niego nie wracać.
Pozwolę sobie założyć, że
ty Czytelniku też masz za sobą ,,zamknięte rodziały” do których nie chcesz
wracać. Źle podjęte decyzje; zdarzenia, które nie powinny się wydarzyć;
sytuacje, które można było przewidzieć, ale nie podjęło się, myśląc, że
konsekwencje nie dotkną ciebie ani nikogo innego i to nie ważne czy chodzi tu o kogoś kogo znasz czy kogoś obcego. Nie ważne.
Ja sam mam taki rozdział.
Myślałem, że będę dalej go rozwijał. Mimo, że nie posiadałem już pomysłów by go
dalej rozwijać albo jak pojawiały się pomysły by go kontynuować to były zbyt
głupie i żałosne aby je wcielać.
Jednak, jak możesz
pomyśleć, co chciałeś kontynuować, a zaniechałeś?
Razu pewnego, dawno temu
poznałem Pewną Osobę. Nie sądziłem, że ja zwrócę uwagę Tej Osoby, a że Ta Osoba
zwróci na mnie uwagę, ale stało się. Zechciałem spróbować zaprzyjaźnić się z Tą
Osobą. Była specyficzna w swoim zachowaniu, nie wiele ludzi mogło znieść ten
wzrok, niektórzy unikali jej towarzystwa. Przetrwałem te wszystkie próby i
zacząłem lepiej przyglądać się ten osobie i zobaczyłem to co inni widzieli, ale
nie mogli dostrzec całego obrazu.
Osoba Ta była charyzmatyczna, miała ten magnez, który przyciągał ją do siebie. To wciąż nie
były główne atuty. Głównym jej atutem był ogień, który płonął w tej Osobie. Ogień ten
rozgrzewał duszę i przy tym ogniu topniały zmartwienia, defetyzm oraz zwątpienie. Wierzcie mi czy nie chłopcy i dziewczęta, ale Ta Osoba płonęła tym
ogniem. Cieszyłem się, że jest w pobliżu tego ognia. Ten sam ogień rozgrzewał
mnie, a przeciwności losu były wodą w której gasiłem ten żar, ale w ten sposób
hartuje się stal. Czułem ten żar, ten ogień. Pragnąłem aby ten ogień w Tej
Osobie nigdy nie gasł, by rozpędzał ciemności zwątpienia i odganiał demony
moje duszy. Tak bardzo pragnąłem tego ognia.
Byłem dla tej osoby towarzyszem, pocieszycielem, doradcą oraz niekiedy dziwną mieszanką tych
wszystkich rół społecznych i czułem, że to działa.
Jednak wszystko co dobre,
szybko się kończy.
W życiu Tej Osoby, wydarzyło się coś co zakończyło
jej rozdział, w ten sposób w jaki nikt spośród was Chłopcy i Dziewczęta by tego
nie chciało...
Byłem świadkiem i uczestnikiem ciągu zdarzeń które przerwały te wszystkie miłe rzeczy. Mimo, że
nie byłem winny żadnemu z tych ogniw tego łańcucha nieszczęścia.
Osoba ta zaczęła mnie
unikać. Początkowo odpowiadała mi nieuprzejmie, później z trudem odpowiadała na
moje przywitanie, aż w końcu przestała na mnie patrzeć i zaczęła unikać mojego
towarzystwa. Poczułem się odtrącony i pogardzony.
Wiedziałem, że tak
przebiega ten proces wykluczania z tego ,,Plemienia”. Sam byłem świadkiem jak
jeden z członków został z niego wykluczony w ten, sam sposób... Lider twierdził, że zrobił coś nie godnego
jak na standardy naszej grupy... Początkowo uznawałem to co słuszną decyzję, a
ja teraz patrzę z perspektywy czasu, był to straszny błąd z mojej strony, ale
jak to powiedział pewien filozof... Nigdy nie widzimy obrazu w całości.
W taki sposób zostałem wyklęty z plemienia
,,Wielkiego Ognia. Początkowo myślałem, że to moja wina. Powiedziałem coś co
może kogoś obraziło albo zrobiłem coś wbrew jakiemuś niepisanemu kodeksowi
praw. Próbowałem znowu nawiązać kontakt z Tą Osobą... Bezskutecznie. Jedyne co
otrzymywałem to milczenie albo ,,dyplomatyczne” zbywanie bądź wymijające
odpowiedzi... Było mi z tym faktem smutno, ale jak już wspominałem wcześniej...
Nic nie może wiecznie trwać... Zostałem sam. Pozostali członkowie ,,Plemienia”
przestali odpowiadać na moje przywitanie, a niektórzy posyłali mi spojrzenie
niczym człowiekowi, który dokonał niegodnego czynu. Sam nie wiedziałem, co
zrobiłem ale byłem pewien, że nikomu, celowo nie wyrządziłem żadnej krzywdy.
W obliczu, nadchodzącego, Wielkiego Testu i mierzenia się z przeciwnościami
losu, poznałem Przyjaciela, na tym samym polu bitwy, który był lojalny wobec
mnie, szczerze udzielał mi odpowiedzi na moje pytania i przemyślenia oraz jak
tylko mógł pomagał mi uporać się z moimi starymi i nowymi demonami. Ja również
starałem się jak najlepiej wypełnić tą samą rolę i odwzajemniać to samo...
Tylko Ten Przyjaciel, może mnie ocenić pod tym względem
Myślałem, że zostałem już na stale pogardzony i zapomniany przez ,,Plemię
Wielkiego Ognia”, jednak się myliłem w niektórych kwestiach.
Miałem czasem wrażenie, że Lider tego ,,Plemienia” pragnie znowu abym
wrócił do ,,macierzy”. Robił to w ten sposób wysyłając czasem członków
plemienia aby ,,niewinnie” ze mną porozmawiali czy sam się niekiedy zbliżał się
do mnie i stał w pobliżu oczekując interakcji z mojej strony.
Czułem te próby na sobie, ale nie chciałem ich podejmować. Nie chciałem
poczuć znowu tego samego bólu odtrącenia i pogardy jakie dostałem. Do tego Ta Osoba nie był już tą Samą Osobą.
Obserwowałem ,,Wodza Wielkiego Plemienia”. Z twórcy, krzewiciela i opiekuna
tego, cudownego ognia stał się Maszyną. Zimną Maszyną, która sam sobie służąc,
spełniania swoje własne ambicje i cele, które sam sobie ustanowił. Czasem jego
reakcje bądź empatia, są czasem pozorem bądź iluzją, za którą stoi dobrze
rozpisany komputerowy program z elementami sztucznej inteligencji co skutecznie
naśladuje te ludzkie rzeczy... Ta maszyna mnie przeraża.
Niektórzy mogą mi zarzuć, że to nie jest ten obraz który widzę. Odpowiem
wam tyle. To mój obraz, moje cienie i moja percepcja, bo jesteśmy wciąż
przykuci i zamknięci w tej samej Platońskiej jaskini. Widzimy te same cienie,
ale ja widzę te tańczące cienie w ten sposób za jaki uznaje odpowiedni.
Może miałem szansę wrócić do plemienia, może nigdy jej nie miałem. Jednak
jedno jest pewne, te słowa, które pisze są ostatnimi zdaniami w tym rozdziale
mojego życia. Wątpię żebym kiedyś jeszcze do nich wrócił. Mam już dosyć
przebywaniu na rozdrożu myśli cały czas karmiąc się fałszem i fałszywymi nadziejami, że wszystko wróci
jak za starych, dobrych czasów kiedy byłem przy Wielkim Ogniu.
Czas rozpocząć nowy rozdział...
Autor: Nicolay Goroniewicz
Autor: Nicolay Goroniewicz
środa, 12 października 2016
17 rzeczy jakie policjant wie o młodzieży cz. 2
Jak wcześniej wspominałem, oto druga część 17 rzeczy, jakie policjant wie o młodzieży...
Ci rodzicie przywodzą mi na myśl fragment z
The
Closing of the American Mind:
,, Nie mają nic żeby dać swoim dzieciom, wizji świata, godnych
modeli do naśladowania ,czy głębokiego kontaktu z innymi ludzi”.
To co mamy zamiast to umiejętność tworzenia kolejnych generacji, które są ze są sobą świetnie związane i jednocześnie najgorzej, beznadziejne, zepsute. Niektóre z tych dzieciaków wygryzą sobie drogę ze swojej sytuacji za pomocą szczęścia i determinacji, ale wszystko jest ukartowane. Ten napływ niedostosowanych, psychicznie i mentalne niezdrowych dzieci jest rdzeniem większości społecznych problemów, zwłaszcza kiedy wyrastają na niedostosowanych, niezdrowych dorosłych, którzy popełniają od groma zbrodni
11.
Pewnego razu zostaniesz wezwany do nastolatka, który popełnił
zbrodnie. Przybywasz na miejsce, pokazujesz insygnia policji będąc
gotowym porozmawiać z blond-włosym młodzieniaszkiem, podchodzisz
przyjaźnie i dostrzegasz, że młodzik ma około 7 lat i mówi ci
żebyś się pier$%^*^. Siedmiolatek. Kiedy masz do czynienia z
tak ,,uszkodzonym dzieciakiem“ zupełnie tracisz głowę. Co masz z
tym zrobić? Ma siedem lat. Nie jesteś przygotowany na takie
zdarzenie. Prawo nie jest albo szkoła. Może nikt nie jest.
Sprawia to, że zaczynasz się zastanawiać czy terapia szokowa wciąż
jest stosowana. Ten dzieciak musi być ,,rozgryziony“ przez
dziecięcych psychologów żeby z powrotem poskładali mu psychikę.
Jest społecznym problemem, którego nie naprawisz a ledwo rozumiesz.
12
. Okazuje się, że ta mniejszość nie może być kratowana tak samo
jak dorośli, ale wszystkie regulacje dla kontaktu policji z
młodzieżą doprowadzają do tego, że młodociany przestępca jest
traktowany jak wrażliwy kwiatuszek. Przedstawiasz im prawa Mirandy
tak wcześnie jak to możliwe, nawet jeżeli dotyczy to pomniejszej
zbrodni. Jest napisanych wiele elaboratów ile mogą wykonać
telefonów i do jakich stałych obiektów możesz ich przykuć, takim
obiektem jest ławka przy której będą czekać na proces. W
niektórych jurysdykcjach wymagane jest aby w dłuższych czach
oczekiwania zapewnić przekąskę dla młodocianego. Doprowadza to do
dyskusji kto ma ,,wybulić“ dwa dolce na Snickersa z automatu dla
czternastoletniego złodzieja aut. Spotkasz nawet organizacje,
pojawiające się na policyjnych spotkaniach i będą żądać aby
nie używać określania ,,młodzi gangsterzy“ tylko ,,zagrożonymi
młodocianymi“ by uniknąć stygmatyzacji. Nawet prawna
terminologia jest pod tym względem ,,antyseptyczna”:
młodociani nie są ,,aresztowani“ tylko ,,zatrzymani“ i muszą
być odizolowani od dorosłych, którzy mogą ich demoralizować.
Zdarza się, że za poważne przestępstwa jakie popełnili
młodociani – gwałt, zbrojna napaść – są zabierani do
Schroniska dla nieletnich, a reszta jest zwalniana przez
opiekunów lub rodziców i mają wyznaczoną datę procesu. Więc
jeżeli dzieciak wybije ci szybę w aucie oraz ,,zajuma“ radio z
deski rozdzielczej i policja go zabierze zaraz po tym zdarzeniu, jest
spora szansa, że jeszcze spotkasz go przed kolacją jak będzie
gotowy zabrać twoje nowe głośniki z auta.
Ale to tyle jeżeli chodzi o młodych, zajadłych
gnoi.
Powiem ci coś. Gdybym znał któregoś z niech jako
dzieciak, miałbym poważne kłopoty.
13. Jednym z powodów dla których musisz użerać się z
niezliczoną ilością nieobliczalnych młodzików, jest taki, że
ludzie, którzy zdecydowanie nie powinni mieć dzieci, mają ich
dwójkę, szóstkę, dziewiątkę i to jeszcze z różnymi
partnerami. Razu pewnego zatrzymałem niejakiego Miltona, oszusta,
głupiego jak but, z ,,szerokim ryjem“, Był na warunkowym za
zabójstwo. Przechwalał się, że ma trzynaścioro dzieci z różnymi
partnerkami, ale nie przechwalał się, że potrafi wszystkie
utrzymać, tylko to, że większość z dzieci ma imię po nim. Z
tego co mi powiedział Milton, zamierza mieć ich jeszcze więcej.
Zamierza stworzyć małą armię Miltonów.
Albo weźmy dwudziesto-jedno letnią, z Zaburzeniem
afektowano-dwubiegunowym prostytutkę imieniem Weronika. Ma na lewym
ramieniu tatuaż z napisem ,,Sucz“ i jeszcze bandaż po zastrzyku
przeciwko rzeżące. Weronika urodziła dwójkę dzieci. Pierwsze to
jedno – roczna dziewczynka, a drugie to 4 miesięczny chłopiec.
Urząd do spraw Dzieci składa jej regularne wizyty odnośnie
przemocy i poniewierania dzieci. Weronika ma problem z jednym z ojców
swoich dzieci, facet ma na imię Andre. Weronika wytoczyła mu
postępowanie karne przeciwko przemocy rodzinnej, chodź mają zakaz
zbliżania do siebie, nagminnie go łamią. Zapytaj się Wery jak
idzie jej z Andre to ci opowie, że musiała ,,ugryźć go w ku$%#$“
podczas ostatniego spotkania bo próbował ją zgwałcić.
To co mamy zamiast to umiejętność tworzenia kolejnych generacji, które są ze są sobą świetnie związane i jednocześnie najgorzej, beznadziejne, zepsute. Niektóre z tych dzieciaków wygryzą sobie drogę ze swojej sytuacji za pomocą szczęścia i determinacji, ale wszystko jest ukartowane. Ten napływ niedostosowanych, psychicznie i mentalne niezdrowych dzieci jest rdzeniem większości społecznych problemów, zwłaszcza kiedy wyrastają na niedostosowanych, niezdrowych dorosłych, którzy popełniają od groma zbrodni
Znasz dobrych ludzi i kompetentne agencje, które
zwalczają tą społeczną niedole. Są programu kontrolujące i
nauczające , ale czasy są ciężkie i potrzeba czegoś więcej.
Może znajdzie się jakiś ekscentryczny miliarder, który mógłby
rozpocząć serie klinik do spraw kontroli narodzin i płacić
ochotnikom za dokonywanie na nich wazektomii i sterylizacji. Program
mógłby być podobny do filozofii programu Project Prevention, gdzie
amerykańska organizacja non profit płaci osobom uzależnionym od
narkotyków, długoterminowe okresy w których nie zaszli w ciąże
ani nie poczynili dziecka, dostają za to 300$, ale mogli by to
również proponować osobą nie uzależnionym. Pragnąłbyś
zapłacić tym, którzy nie są odpowiedzialni do wychowywania
dzieci, chodź z drugiej strony mogłoby to też skusić te osoby,
które desperacko potrzebują pieniędzy i dobrych rodziców. Te same
kliniki mogły by oferować operacje przywracające płodność,
jeżeli pacjent udowodniłby, że posiada stabilne życie. Takie
kliniki można byłoby rozpowszechnić na terenie całego USA. Mogły
by mieć dobre miejsca parkingowe, sympatyczne i pomocne
recepcjonistki, duży asortyment popularnych magazynów w poczekalni.
Może jeszcze darmową kawę i kanapki jeżeli fundusz by pozwolił.
Ktoś mógłby takie podejście nazwać eugeniką.
Można byłby zaproponować krytykom spędzenie nieco czasu z takimi
Miltonami i Weronikami, nim zaczęliby wysnuwać ostateczne sądy
odnośnie tego rozwiązania
Teraz trzeba znaleźć ekscentrycznego miliardera,
który zgodziłby się dać pieniądze na takie przedsięwzięcie....
Znasz jakiegoś?
15. W wielu departamentach policji, w przypadku gdy
złapiesz nieletniego za naruszenie godziny policyjnej, jesteś
zobowiązany do odczytania im konstytucjonalnych praw, że uciekinier
został zatrzymany za przebywanie poza domem w późnych godzinach
nocnych. Brzmi to dziwnie, ale jeżeli tylko nie zrobisz, będziesz
zachowywał się jak agent rządowy naruszający prawo. Często
wydaje się, że młodociani nie do końca łapią na czym polega
przyłapanie ich „po godzinie policyjnej”. Na większość pytań
odpowiedzą:,,Co?“. Wszystko sumiennie nagrywasz i zastanawiasz się
,czy licea wciąż nauczają „wiedzy o społeczeństwie“.
16 Czasem się zdarza, że na typowych amerykańskich
imprezach - przyjęcia na świeżym powietrzu czy mecze sportowe,
jesteś ubrany w swój służbowy mundur. Często wtedy podchodzi do
ciebie dzieciak i prosi cię o autograf, czy coś w tym stylu.
Jeszcze niedawno, dzieci robiły coś takiego bardzo często, dzisiaj
jest to niemal niespotykane. Widzą twoją oznakę i wydaje im się,
że jesteś superbohaterem albo jakimś celebrytą. Oczywiście, nie
jesteś żadną z tych postaci, ale nie obrażasz się. Fajnie jest
się choć przez chwilę poczuć jak gwiazda.
17 Cynizm w Policji coraz bardziej się
rozprzestrzenia i utwardza w spisie codziennych nastrojów
policjantów na służbie. Czasami pragniesz też optymizmu.
Przypominasz sobie o nastoletnich kryminalistach, jakich
zatrzymywałeś przez lata, a którzy jako dorośli całkiem się
zmienili. Pewnego dnia napotkasz, któregoś z nich i okaże się, że
są wzorowymi pracownikami. Doskonale będziesz o nim pamiętać, a
on bardzo dobrze będzie pamiętał swoje wyczyny z młodości.
Potrząsiesz głową na znak przywitania, a on, go odwzajemni
na znak szacunku. Pamiętasz, jak zatrzymałeś go jako 13 letniego
złodzieja aut. Miał jedzenie we włosach i nie pachniał zbyt
dobrze. Mieszkał ze swoją babcią, bo nie zna swojego ojca, a matka
wyjdzie z więzienia dopiero w następnej dekadzie. Kiedy wypełniałeś
papiery i pytałeś się nastolatka o cokolwiek, dokładnie widzisz
jak trzęsie mu się szczęka. Słyszysz, jak młody złodziej
przyznaje, że nie jest winny. Patrzysz na niego, próbując
przejrzeć jego myśli, mentalnie skrobiąc jego mózg, tak aby
zobaczyć wszystko co się w nim dzieje. „Czy da sobie radę?”.
Żaden policjant nie może być tego pewny. Pewnością jest tylko
przeszłość tego nastolatka, która może być w zależności od
przebiegu wydarzeń - gorsza lub lepsza.. A przyszłość musi się
jakoś zacząć.
Autor: Nicolay Goroniewicz
Korekta: Angelika Buczkowska
sobota, 10 września 2016
17 rzeczy jakie policjant wie o młodzieży
Wychowanie jest zorganizowaną obroną dorosłych
przeciwko młodym.
Mark Twain
Ostanim
czasem natrafiłem na ciekawą książkę. Tytuł jej brzmi: 400 Things Cops Know: Street-Smart Lessons
from a Veteran Patrolman (400 rzeczy jakie
znają gliniarze – lekcje oparte na sprycie ulicznym, doświadczonego patrolowca).
Książka ta jest spisem doświadczeń zwykłych policjantów. Doświdczenia te
zostały zapisane w formie rozdziałów porozbijanych na podpunkty. Mamy tutaj
takie rzeczy jak: Co policjanci wiedzą o: Pościgach; Osobach pod wpływem
alkoholu: O przemocy: Strzelaninach oraz o innych rzeczach z jakimi muszą się
stykać służby porządkowe. Postanowiłem, że przetłumaczę rozdział o pod tytułem:
17 Things Cops Know About
Juveniles (17 rzeczy jakie gliniarze wiedzą o małoletnich). Rozdział zawiera
17 podpunktów z czego 10 jest przetłumaczonych. Wyczekujcie następnej części, która będzie wkrótce
1. Kiedy wchodzisz do szkoły,
zawsze jakiś dzieciak podniesie ręce w górę i powie ,,To nie ja". Za pierwszym
razem robi to wrażenie, ale za dwutysięcznym razem robi się to już nieco nużące.
2. Dorastałem w spokojnym,
może zbyt sielankowym miasteczku położonym gdzieś w Midwest. Nie miałem żadnego
kontaktu z policją, oprócz Oficera Przyjacielskiego, który uczył Stranger
Danger i rozdawał kolorowanki w mojej podstawówce. Czasami wdawałem się w bójki
z moim bratem i dzieciakami z okolicy, czego rezultatem były siniaki i krwawienia z nosa. Pewnego razu, jakiś większy dzieciak wrzucił mnie do stawu.
On był groźny, a ja z konieczności stałem się jego ofiarą, bo byłem w pobliżu.
W dodatku wyglądałem niepozornie, zdaniem tego osiłka byłem po prostu słaby.
Jednak wtedy nikt nie dzwonił na policję. Twierdziłem wtedy, że policja była od ścigania przestępców, którzy ukradli opancerzoną furgonetkę albo od ochrony
papieża. Nie sądziłem, że policjanci mogą zainteresować się kimś takim jak ja i
moimi problemami. W obecnych czasach, wszystko się zmieniło. Czternastolatek
jest gotów zadzwonić na policję, bo jego trzynastoletni brat go uderzył. Nikt
nie jest ranny, a starszy nawet nie zapłakał. Cios w brzuch nie był wcale
silny. Jednak, w opinii starszego chłopca, to sprawa dla policji. Kobieta
zadzwoni na posterunek, ponieważ jakiś dzieciak nawrzucał jej kilka puszek na
podwórko. Chce żeby było coś z tym zrobione, chce by ten przypadek był
udokumentowany i chciałaby wiedzieć jak dostać kopie raportu. Często dzwoni na
policję aby zapytać o postęp śledztwa. - ,,Tak proszę pani, wciąż szukamy
Seryjnego – Miotacza -Puszek i sprawa wciąż jest w toku. Jutro będzie spotkanie
w tej sprawie.” – cierpliwie tłumaczy gliniarz. Jeżeli chodzi o kopie raportu,
gliniarze piszą je przeważnie, o ile tylko zbrodnia się pojawia. W tej pracy i
tak jest wystarczająco papierkowej roboty, można więc tylko sobie wyobrażać,
ile roboty miałby policjant gdyby musiałby skrupulatnie opisywać każde
zdarzenie. Dla przykładu: możesz zostać wezwany do 13 różnych wezwań podczas
jednej zmiany. Gdyby każdy oficer, wykonujący swe obowiązki, musiał pisać
oddzielny raport do każdej z tych spraw, to zajęłoby mu to cały miesiąc.
Posterunek poszedłby z torbami gdyby musiał płacić każdemu z policjantów za
takie nadgodziny.
3. Niektórzy nastoletni
przestępcy są całkiem sprytni. Wiedzą jak użyć świecy zapłonowej, aby rozbić
szybę auta bez zbędnego hałasu. Wykombinują jak odpalić auto bez kluczyków.
Znają też najlepsze sposoby na zgubienie policji kiedy są ścigani. Chciałbym,
by ich zainteresowania były bardziej produktywne. Mogliby wybrać wolontariat
czy lekcje pianina.
4. Matki, a szczególnie te
samotne, czasami dzwonią na policję, ponieważ czują, że ich dzieci są poza
kontrolą. Kiedy się pojawiasz, większość z tych nastolatków kręci oczami z
zażenowania. Samotne matki często mają po kilka dzieci. Taka matka opowie ci,
że kupiła swoim dzieciom kilka pizz. Dlaczego mam jej nie docenić? Mogła im
tych pizz nie kupować. Mogłaby ich nawet wszystkich oddać do domu dziecka jak
sama wyjaśnia, ale mimo wszystko tego nie zrobiła. Samotne matki są
najdzielniejszymi ludźmi na świecie, poza tym to fajne uczucie, gdy mama
przyniesie ci pizze, ale te kobiety zdają się czekać na nagrodę w postaci
medalu,,Nie oddałam swoich dzieci“, a coś takiego nie istnieje. Czasem myślą
one, że jeżeli wpadną w nierozwiązywalną sytuację, to najlepszym pomysłem jest
wezwanie policji, która w bardzo krótkim czasie rozwiąże ich rodzicielskie
problemy, trwające niekiedy lata. Ten rodzaj zachowania przypomina zakładnie
ciasnej koszulki z napisem ,,Co zamierzasz zrobić z tym jaki gruby/a jestem?“
na otyłą osobę. Jedyne co możesz powiedziedzić dziecku takiej kobiety, to żeby
słuchało i szanowało własną matkę. Mówisz mu, że bycie samotną matką jest
bardzo ciężkie i lepszym rozwiązaniem byłaby pomoc matce w trudnej sytuacji,
niż ciągłe utrudnianie jej życia. Możesz dodać także, że przyjaciele przychodzą
i odchodzą, w przeciwieństwie do rodziny, która niezależnie od okoliczności
jest jedyną rzeczą, którą naprawdę masz. Nieistotny staje się fakt, że
najbliżsi czasem doprowadzają cię do szaleństwa, bądź dla nich po prostu dobry,
reszta zależy tylko od nich.
5. Będąc gliniarzem, łatwo
jest marudzić na dzisiejszą młodzież. Nie widujesz uczniów renomowanych
collegów na ulicy, nie robią oni nic co mogłoby doprowadzić do spotkania z
policją. W większości przypadków widzisz natomiast młodego cwaniaczka, który
nosi kurtkę ze znakiem dollara, a ponadto jest coraz bardziej skłonny do
łamania Dekalogu. Dobrze jednak wiesz, że jego zachowanie jest tylko na pokaz.
Najczęściej patrolujesz ulice, gdzie widzisz wyrośnięte niemowlaki żujące tytoń
z niedopałków oraz bawiące się dwulatki z usmarowaną twarzą. Nikt ich nie
pilnuje. Widzisz również pięcioklasistów z wytatuowanymi imionami dziewczyn na
ramionach. Rozmawiasz z nastolatkami, których ojcowie siedzą za kratami, a
matki leżą zaćpane na kanapie. Ich śniadanie to paczka chipsów, a obiad to
chleb z masłem – co jest dokładnie tym czym się wydaje. Przyzwyczaiłeś się, że
zarówno te dzieciaki, jak i ich znajomi noszą broń palną. Czy nie jest to
zaskakujące w jaki sposób młodzi ludzie mają tendencje do wchodzenia na złą,
bezprawną drogę? To są mali kryminaliści czekający tylko, aby zostać dużymi
kryminalistami. Bardzo zaskakujące byłoby, gdyby byli oni chociaż w połowie
reformowalni. Nie zdarza się to często, dlatego policjanci są pozytywnie
zszokowani, gdy kilku z nich zaczyna „żyć normalnie”. Jest to ich jedyna szansa
na wyrwanie się z tego bagna, alternatywa dla dotychczasowego życia
przestępczego. Nastolatkowie, którzy dorastają w takich warunkach, nie mają
gwarancji, że „dotrwają” do swoich dwudziestych urodzin. Każde urodziny są
osiągnięciem samym w sobie. Zapytałem kiedyś jednego z nich ile ma lat: -
Czternaście! - odpowiedział z dumą.
6. Zważając na jurysdykcję, możesz
zaaresztować za zbrodnię zaaresztować nawet siedmiolatka. Nie idą oni do
więzień dla dzieci, czy coś w ten deseń. Dostają natomiast skierowanie do
poradni, a w skrajnych przypadkach są wysyłane do „group homes”. Mimo wszystko
wciąż musisz zakuć ich w kajdanki i odczytać im ich prawa. Pewnego razu
aresztowałem 8latka za włamanie. Miał około metra wzrostu i musiałem pochylać
się przy przeszukiwaniu kieszeni. Nieco później rozpłakał się, bo musiał iść do
toalety. Dokonałem również aresztowania 9latka, który był w takim szoku z
powodu bycia zatrzymanym, że ledwo powiedział mi jak ma na imię. Największy
żart zaczyna się, gdy musisz odczytać im prawa i ich przesłuchać. Do diabła,
daj im puszkę napoju gazowanego – serum prawdy, jak nazywają to gliniarze. Po
otrzymaniu takiego napoju, pewne jest, że dzieci powiedzą ci cokolowiek tylko
chcesz. Czy ośmiolatek wie co to jest prawnik? Czy potrafiłbyś powiedzieć 9
latkowi, wcale się przy tym nie uśmiechając : - ,,Jeżeli nie stać cię na
wynajęcie prawnika, zostanie ci przysłany z urzędu?“ Czy dziecko w tym wieku ma
kryminalne inklinacje? Czy jeżeli te procedury aresztowania i przesłuchania, w
których udział biorą dzieci, to najlepsze wyjście z tej sytuacji? Masz głęboką
nadzieję, że gdzieś tam znajdzie się ekspert, który zna odpowiedź na te
wszystkie pytania. Ty sam, po tylu latach pracy w policji nie masz żadnego
pojęcia jakie mogą być odpowiedzi na nurtujące cię kwestie.
7. Czasami, gdy ogarniasz
sprawę z dzieciakiem, który popełnił poważną zbrodnię, odprowadzisz go do domu.
Dobrze wiesz co się wtedy wydarzy. Rodzic dzieciaka, przeważnie jeden,
podejdzie do drzwi i cierpliwie będzie słuchał tłumaczeń w jakich
okolicznościach dziecko zostało zaaresztowane. - ,,Mówiłem ci mały
skur#$%^&*#“ - będzie tak krzyczał na „swoją krew i mięso”. Spojrzysz na wnętrze
domu i zobaczysz różne rzeczy „wychodzące” spod kanapy. Zgniecione puszki po
piwie, małe dzieci biegające po domu z nieuczesanymi włosami i pustym wzrokiem.
Jak policja odnosi się do takich wizyt w takowych domach? Najpierw musisz
zrobić zróżnicowanie. Dzieci są brudne, ale nie są bite. Krzyczy się na nie,
ale nie bije. Bobas ma pełną pieluszkę, ale wygląda na wykarmionego. Są myszy i
karaluchy, ale nie widzisz szczurów. Analizujesz to wszystko na podstawie
obserwacji. Innym razem, zabierasz dzieciaka do domu i nie wiesz co będzie
później, jak to się potoczy. Okazuje się że dom dziecka jest jasny i czysty,
rodzcie są grzeczni i zatroskani, wyrażają pragnienie korekcji zachowań swoich
dzieci. Nie ma prostych równań, że podli rodzice produkują masowo złe dzieci, a
ci dobrzy tworzą zważających na prawo. Korelacja może się przydać w tym
przypadku, jednak trzeba być dalekim od stosowania związków przyczynowo –
skutkowych. „Czasami to rzut kosmiczną kością.”
8. Mówiąc wprost, praca policjanta to
wymuszanie zachowań zgodnych z prawem, a nie wychowywanie dzieci. Tym zajmuje
się ktoś inny - ich rodzice, czy Opra Winfrey. Mimo to, wciąż będziesz dawał
nastolatkom tradycyjną, pouczającą pogadankę o trzymania się z dala od
problemów, poruszając tematy uczciwości, bycia dobrym obywatelem, zarządzaniem
samym sobą i bycia dżentelmenem. Im dłużej jesteś gliniarzem tym krótsza będzie
przemowa. Jednak robisz co możesz aby przekonać ich, że policja nie jest ich
wrogiem. Robisz to, by ich przekonać do patrzenia w inny sposób. Chcesz również
sprzedać im swój sposób na patrzenie na otaczającą rzeczywistość. Dobrym
pomysłem jest zapytanie ich kto jest ich idolem. Jeżeli powiedzą, że 50 Cent
albo Scarface (Człowiek z Blizną), to zły znak. Jeżeli powiedzą, że diller z
ulicy, który daje im 5 dolców, aby kupili mu coś do picia, a potem pozwala
zatrzymać resztę, to jeszcze gorszy znak. Chciałbyś usłyszeć od nich, że ich
autorytetem jest nauczyciel historii z liceum albo Denzel Washington czy nawet
Che Guevara. Niestety, w większości przypadków tak nie mówią. Z innymi,
szczególnie z młodocianymi recydywistami, nie bawisz się już w tanie gadki.
Bardzo możliwe, że powiesz im, że jeżeli będą iść drogą gangstera, to w końcu
jakiś inny gangster ich odstrzeli. Nierzadko przewidujesz takie sytuacje,
jeszcze zanim spotkasz jednego z nich poruszającego się na wózku inwalidzkim i
jedzącym pokarm przez słomkę. To twoja wersja programu „Scared Straight!”, ale
jakoś ich to nie rusza. Możesz ich straszyć również niebezpieczeństwem ze
strony kwaśnych deszczów, ich to nie ruszy. Wszyscy młodociani przestępcy są w
swoim mniemaniu kuloodporni, wykorzystując tym samym swoją wolną wolę do
marnowania młodości.
9 Nastolatkowie są utrapieniem, ale czasem musisz pozwoilić im się
wyluzować i wyszaleć. Dla przykładu: jakaś pełna strachu starsza pani zadzwoni
na policję. Boi się, ponieważ niedaleko jej garażu dzieci grają w koszykówkę,
wykorzystując do tego samodzielnie stworzony druciany kosz. Spytaj się jej
wtedy, co zrobiłaby gdyby te same dzieciaki siedziały niedaleko jej garażu i
kombinowały, jak się do niego włamać.
10. Pewni rodzice mają dosyć
swoich dzieci. - „Po prostu je zabierzcie” - powiedzą ci to w twarz z pełną
powagą. Chwila, dokąd mam je zabrać? Jeżeli dziecko nie popełniło żadnej
zbrodni, nie może opuścić domu w asyście policji. To nie tak, że policjant
zabiera go do domu i zostawia w swoim garażu. Koniec końców, dziecko zostaje ze
swoimi rodzicami. Jednak już wtedy, „but znajduje się na innej stopie”. Gdy zaś
policja przychodzi do tego samego domu, dla odmiany – w momencie gdy nieletni
dopuścił się przestępstwa, jego rodzice zaciekle go bronią. Zabraniają wejść
gliniarzom do mieszkania, dopóki nie zobaczą nakazu. Owszem, mają swoje
konstytucjonalne prawa, ale ich zachowania są bardzo irytujące.
Autor: Nicolay Goroniewicz
Korekta: Angelika Buczkowska
poniedziałek, 22 lutego 2016
Szczęście
Zawodowe, czyli o tym jak Nicoaly byłych więźniów spotykał na
ternie miasta Łódź
Zdarzało się, że
podczas przechadzek po Łodzi czy to podczas załatwiania swoich
spraw, zupełnie przypadkowo spotykałem byłych więźniów...
Spotkania te (patrząc przez pryzmat moich studiów) dawały mi nieco
do przemyśleń oraz zastanowienia się nad niektórymi sprawami
związanymi z więziennictwem i samymi więźniami. Do czynienia z
prawdziwym więzieniem miałem podczas wizyty w więżeniu w Płocku,
ale nie miałem możliwości rozmowy z żadnym osadzonym. Jednak
warte jest wspomnienia o jednej scenie jakiej byłem świadkiem
podczas przechadzki po tej placówce.
Przechodziliśmy przez
jeden z bocznych korytarzy tego miejsca (istny koszmar dla osoby z
klaustrofobią), zobaczyłem jak jeden z więźniów trzyma wesoło
torbę sportową. Uśmiecha się szeroko, kręci się w miejscu,
prawie podskakuje ze szczęścia. Cieszył się jak małe dziecko,
Myślałem, że nigdy nie dowiem się powodu radości, ale los mnie
nagrodził. Sam zaczął mówić niby do nas, niby do siebie. Okazało
się wskutek szczęśliwego zbiegu okoliczności (dla skazanego),
wychodzi przedwcześnie niż to było zaplanowane. Tego nie da się
opisać jaka radość go przepełniała.
Wracając do tematu.
Podczas spotkań Koła opowiadałem o swoich spotkaniach, ale
czytelnicy bloga, nigdy nie mieli okazji ich poznać. Dzisiaj to się
zmieni,
Spotkanie Pierwsze.
Romek.
Był to zimny, wilgotny,
szarobury dzień. Spóźniłem się na tramwaj. ,,No nic, poczekam”,
pomyślałem. Po niedługim czasie obok mnie pojawił się starszy
jegomość. Niedbale zarzucona czapka na głowie; czarna, ortalionowa
kurtka licząca dużą ilość lat i łat, znoszone, sportowe dresy.
Pozwalając sobie ocenić, typowy, zawodowy, kolekcjoner materiału
do recyklingu.
Nagle ten człowiek
odezwał się do mnie. Był zły, zdenerwowany. Powodem była utrata
kwoty pieniężnej. Około 7 złoty. Zapomniał wziąć reszty kiedy
nabywał gaz do zapalniczki. Nie mając nic innego wtedy do roboty
wdałem się z nim w rozmowę. Okazało się, że rozmawiam z byłem
więźniem. Jak się dowiedziałem był przedstawicielem jednej z
subkultur więziennych, to jest, frajerów. Nie uprzedzajmy faktów.
Pierwszego czynu
karalnego dokonał gdzieś w pierwszej połowie lat 90tych w Polsce.
Udało mu się wejść w posiadanie telefonu komórkowego ( było
wielkim przejawem drogiego luksusu na, który było stać tylko
szefów wielkich firm i korporacji jak na ówczesne czasy). Chciał
go sprzedać, ale okazało się, że był kradziony. Został
skazany. Dołożyli mu jeszcze próbę ucieczki z sądu (wyskoczył z
I piętra będąc skuty kajdankami, ale jakoś to mnie nie
przekonuje).
Na początku więziennej
kariery, udało mu się zostać gitem. Po dwóch latach wydarzył się
coś, co sprawiło, że został ,,schowany do wora” (czyli
pozbawiony prawa ,,gitowania”). Został zdegradowany do frajera.
Poprzez stratę szacunku i degradację, zaczęto go prześladować i
zabierać papierosy, kiedy miał je w posiadaniu. Znienawidził gitów
i żeby nie oszaleć zaczął tłumaczyć sobie, że gici są takimi
samymi frajerami, jak on, bo dali się złapać i zamknąć.
W więzieniu odsiedział
łącznie 17 lat, ale to za mało aby poznać więzienne życie
(według jego opinii). Najbardziej mnie zdziwiło, że podczas
rozmowy ani razu nie użył słynnego słowa zaczynającego się na
literę K.
Ja natomiast
opowiedziałem mu, że jestem na resocjalizacji i będę mógł
pracować w więźniu ( nie wiem dlaczego, ale na początku
zrozumiał, że jestem psychologiem więziennym). Zapytałem go o
typowe rzeczy w więzieniu. Odnośnie gitów, frajerów, o
festludziach \ cwaniakach ( ich uważał za najgorszych, bo donosili
zarówno na frajerów jak i na gitów).
W pewnym momencie
poprosił o zmianę tematu. Wyjął zza pazuchy jakiś list. Był z
firmy ,,Kruk”, firmy windykacyjnej. Była tam kwota około 2,500
zł. Poprosił abym mu to przeczytał, bo sam nie mógł.
Przeczytałem mu. Wzruszył ramionami, Był winny około 70.000 zł.
Kolejny dług nie zrobił na nim wrażenia.
Oprócz tego opowiedział
mi o swoich problemach neurologicznych (,,Mam coś nie tak z głowa,
coś mi w niej siedzi”) oraz o licznych uzależnieniach:
alkoholizmie (,,Jak nie wyppije 5 piw dziennie to nie żyje)
hazardzie (,,Te 6,50 to na automatach odegram).
Wsiedliśmy do tego
samego tramwaju. Wysiadł kilka przystanków dalej. Ścisnął moją
rękę, życzył wszystkiego najlepszego oraz żebym brał pod uwagę
co mówię frajerzy a nie gici jeżeli będę pracował w więzieniu.
Spotkanie Drugie.
,,Bąbel”.
Niestety, podczas
wakacji dowiedziałem się, że jeden z moich znajomych zmarł.
Ubrałem się w swój garnitur i pojechałem go pożegnać. Jechałem
autobusem. Możecie wyczuć klimat. Spocone, klejące się do ciała
ubrania; marudzący na pogodę ludzie, korki... Komunikacji miejska w
,,najlepszym okresie”. Siedzę sobie w eleganckim stroju,
naprzeciwko mnie wolne miejsca. Na jednym przystanku, do autobusu
wchodzi ,,miś”. Miś ten jest dużym mężczyzną o piwnym
brzuchu, ale z takimi łapkami, że jakby nimi ,,machnął” to 1)
bardzo by bolało 2)można byłby skończyć w takim miejscu gdzie
jest dużo bieli i czuć wszędzie środek dezynfekujący. Miś ten
był ubrany odpowiednio na pogodę. Błękitne, czyste dresy,
koszulka z Wojowniczymi żółwiami. Widać było wyraźnie, że miś
ten już opróżnił kilka ,,słoiczków z miodem” po których
pachnie brzydko z buzi, ciężko się myśli, zatacza się. Oprócz
tego trzymał butelkę z tym miodkiem firmy ,,Tatra”. Na
(nie)szczęście usiadł naprzeciwko mnie. Otwarł przy mnie swój
,,miodek” i zaczął go powolutku sączyć.
Żeby dorzucić do tej
,,Idylli” jeszcze więcej szczęścia, do autobus weszli Kanarzy.
Tu się należy im oficjalna krytyka. Każdego sprawdzili czy ma
bilety. Jakąś babcię, jakiegoś nastolatka, jakiegoś nastolatka,
jeszcze komuś wlepili mandat za brak biletu, ale żeby podejść do
,,misia” i sprawdzić czy ma bilet... Nie, skądże znowu, no na
pewno ma.
Ja w wyniku tej całej
sytuacji zacząłem myśleć jak oddalić się od tego faceta, ale
stało się coś znacznie innego. Wpatrzony w okno, udając, że
jestem zamyślony, nagle czuję jak ktoś mnie puka. Zaczął mnie
pukać w ramię sami ,,miś”
- Masz bilet?
Miałem bilet, ale on i
tak położył nogi na krześle obok, aby zabarykadować dostęp
kanarów do mnie. Byłem przygotowany na kontrolę, ale hej...
wszystkiego nie da się przewidzieć.
Po wyjściu kanarów,
,,miś” postanowił zagadać.
- Gdzie tak rano na imprezę jedziesz? (Była około pomiędzy 11.00 a 12.00)
Ja, że na pogrzeb
znajomego.
- Sam się załatwił?
Ja, że choroba go
zabrała.
Podumał w milczeniu
przez chwilę. Po czym zapytał czy jadę na ten największy cmentarz
w Łodzi.
Potwierdziłem. Na to on.
- To jak wysiądziesz to idź tak, a tak i idź do drugiego stoiska. Powiedz właścicielowi, że Bąbel cię przysyła, że ja z jego synem kilka lat pod jedną celą siedzieliśmy.
Jedno było pewne.
Szczęście zawodowe znowu się do mnie uśmiechnęło. Kiedy mi
opowiedział, że był więzieniu to ja mu odpowiedziałem, że
jestem na reso. Coś dziwnego mu się stało. Z lekko wstawionego
miśa, zamienił się w czujną, poważną sowę. Zapytał mnie co
wiem. Wymieniam mu kultur ,że są cwele...
- Cweli nie ma, są tace, a tacy z tego paragrafu.
Cwele, frajerzy,
grypsera... Tu zrobił się ciekawie
- Nie ma ,,grypsery”, są grypsujący
Najciekawsze było to, że
powiedział to takim tonem i z takim stylem, jakby nauczyciel
pouczający ucznia. Sam powiedział, że jest przedstawicielem gitów,
i gici wciąż są. Chwilę pogadaliśmy o więzieniu. Po czym wstał,
bo zatrzymał się autobus. Życzył mi wszystkiego najlepszego i
kazał zwracać uwagę na to co mówią ,,ludzie” (gici) a
frajernię olewać. Tyle go widziałem.
Spotkanie Trzecie.
Adrian.
Adriana poznałem podczas
wakacji kiedy załapałem się na pakowanie żyletek. On nie zaliczył
jeszcze więzienia w stosunku do pozostałych tutaj wymienionych.
Przyznał mi się w rozmowie, że miał wielokrotne zatargi z prawem
oraz kuratora sądowego.
Podczas pakowania czas
strasznie się dłuży, a jedynym sposobem, aby nieco się rozerwać
przy robocie jest rozmowa z drugim człowiekiem. Adrian miał bardzo
ciekawe hobby. Był miłośnkiem i fanem gier przygodowych rpg jak
Wrota Baludra (Baldur Gate) czy słynnej (i dosyć drogiej) gry
karcianej w klimatach fantasy Magic the Gathering. Unikatowe karty do
tej gry mogą kosztować nawet setki złotych. Bardzo żalił mi się
jak w dzieciństwie został oszukany na dosyć drogie karty przez
starszych kolegów. Jako ,,spec od resocjalizacji” przekonywałem
go żeby wrócił do hobby związanego z fantasy, czyli go gier i nie
tylko. Jak mi później opowiadał, znalazł ekipę do wspólnego
grania. Podzielił się ze mną informacją, że gracze, których
poznał byli zdziwieni, że taki ,,typ jak on” gra w takie rzeczy.
Miał ciekawe podejście
do nałogów. Nie pił alkoholi bo ,,agresor mu się zaczął i
odwalił coś na Piotrynie” i preferował konopie indyjską, ze
względu na uspakajające właściwościowi. Po odjeściu z pracy
urwał mi się z nim konktat.
Opisałem wam Drodzy
Czytelnicy wszystkie spotkania jakich miałem okazję odbyć. Nie
wiem co przyniesie przyszłość, ale mam nadzieję, na więcej
takich spotkań i żeby kończył się w spokojny sposób.
Tajemniczy Nicolay
Subskrybuj:
Posty (Atom)