Rozdział – jeden z
określonej puli fragment książki, który został od siebie rozdzielony w celu
odseparowania i segregacji informacji.
Drogi Czytelniku, jeżeli
sądzisz, że tekst ten będzie poświęcony radom pisarskim czy tworzeniu układu książki, to nie jest to co myśli. O czym ten fragment jest? Jest o...
przeczytaj go i wydaj swoją własną opinię na ten temat.
Czasem zdarza się, że ktoś
powie zwrot ,,zamknąć rozdział w swoim życiu” czy ,,to jest rozdział zamknięty”.
Chodzi tu o to, że ktoś pragnie zamknąć bezpowrotnie dany okres w swoim życiu
bądź załatwić dany problem tak aby do niego nie wracać.
Pozwolę sobie założyć, że
ty Czytelniku też masz za sobą ,,zamknięte rodziały” do których nie chcesz
wracać. Źle podjęte decyzje; zdarzenia, które nie powinny się wydarzyć;
sytuacje, które można było przewidzieć, ale nie podjęło się, myśląc, że
konsekwencje nie dotkną ciebie ani nikogo innego i to nie ważne czy chodzi tu o kogoś kogo znasz czy kogoś obcego. Nie ważne.
Ja sam mam taki rozdział.
Myślałem, że będę dalej go rozwijał. Mimo, że nie posiadałem już pomysłów by go
dalej rozwijać albo jak pojawiały się pomysły by go kontynuować to były zbyt
głupie i żałosne aby je wcielać.
Jednak, jak możesz
pomyśleć, co chciałeś kontynuować, a zaniechałeś?
Razu pewnego, dawno temu
poznałem Pewną Osobę. Nie sądziłem, że ja zwrócę uwagę Tej Osoby, a że Ta Osoba
zwróci na mnie uwagę, ale stało się. Zechciałem spróbować zaprzyjaźnić się z Tą
Osobą. Była specyficzna w swoim zachowaniu, nie wiele ludzi mogło znieść ten
wzrok, niektórzy unikali jej towarzystwa. Przetrwałem te wszystkie próby i
zacząłem lepiej przyglądać się ten osobie i zobaczyłem to co inni widzieli, ale
nie mogli dostrzec całego obrazu.
Osoba Ta była charyzmatyczna, miała ten magnez, który przyciągał ją do siebie. To wciąż nie
były główne atuty. Głównym jej atutem był ogień, który płonął w tej Osobie. Ogień ten
rozgrzewał duszę i przy tym ogniu topniały zmartwienia, defetyzm oraz zwątpienie. Wierzcie mi czy nie chłopcy i dziewczęta, ale Ta Osoba płonęła tym
ogniem. Cieszyłem się, że jest w pobliżu tego ognia. Ten sam ogień rozgrzewał
mnie, a przeciwności losu były wodą w której gasiłem ten żar, ale w ten sposób
hartuje się stal. Czułem ten żar, ten ogień. Pragnąłem aby ten ogień w Tej
Osobie nigdy nie gasł, by rozpędzał ciemności zwątpienia i odganiał demony
moje duszy. Tak bardzo pragnąłem tego ognia.
Byłem dla tej osoby towarzyszem, pocieszycielem, doradcą oraz niekiedy dziwną mieszanką tych
wszystkich rół społecznych i czułem, że to działa.
Jednak wszystko co dobre,
szybko się kończy.
W życiu Tej Osoby, wydarzyło się coś co zakończyło
jej rozdział, w ten sposób w jaki nikt spośród was Chłopcy i Dziewczęta by tego
nie chciało...
Byłem świadkiem i uczestnikiem ciągu zdarzeń które przerwały te wszystkie miłe rzeczy. Mimo, że
nie byłem winny żadnemu z tych ogniw tego łańcucha nieszczęścia.
Osoba ta zaczęła mnie
unikać. Początkowo odpowiadała mi nieuprzejmie, później z trudem odpowiadała na
moje przywitanie, aż w końcu przestała na mnie patrzeć i zaczęła unikać mojego
towarzystwa. Poczułem się odtrącony i pogardzony.
Wiedziałem, że tak
przebiega ten proces wykluczania z tego ,,Plemienia”. Sam byłem świadkiem jak
jeden z członków został z niego wykluczony w ten, sam sposób... Lider twierdził, że zrobił coś nie godnego
jak na standardy naszej grupy... Początkowo uznawałem to co słuszną decyzję, a
ja teraz patrzę z perspektywy czasu, był to straszny błąd z mojej strony, ale
jak to powiedział pewien filozof... Nigdy nie widzimy obrazu w całości.
W taki sposób zostałem wyklęty z plemienia
,,Wielkiego Ognia. Początkowo myślałem, że to moja wina. Powiedziałem coś co
może kogoś obraziło albo zrobiłem coś wbrew jakiemuś niepisanemu kodeksowi
praw. Próbowałem znowu nawiązać kontakt z Tą Osobą... Bezskutecznie. Jedyne co
otrzymywałem to milczenie albo ,,dyplomatyczne” zbywanie bądź wymijające
odpowiedzi... Było mi z tym faktem smutno, ale jak już wspominałem wcześniej...
Nic nie może wiecznie trwać... Zostałem sam. Pozostali członkowie ,,Plemienia”
przestali odpowiadać na moje przywitanie, a niektórzy posyłali mi spojrzenie
niczym człowiekowi, który dokonał niegodnego czynu. Sam nie wiedziałem, co
zrobiłem ale byłem pewien, że nikomu, celowo nie wyrządziłem żadnej krzywdy.
W obliczu, nadchodzącego, Wielkiego Testu i mierzenia się z przeciwnościami
losu, poznałem Przyjaciela, na tym samym polu bitwy, który był lojalny wobec
mnie, szczerze udzielał mi odpowiedzi na moje pytania i przemyślenia oraz jak
tylko mógł pomagał mi uporać się z moimi starymi i nowymi demonami. Ja również
starałem się jak najlepiej wypełnić tą samą rolę i odwzajemniać to samo...
Tylko Ten Przyjaciel, może mnie ocenić pod tym względem
Myślałem, że zostałem już na stale pogardzony i zapomniany przez ,,Plemię
Wielkiego Ognia”, jednak się myliłem w niektórych kwestiach.
Miałem czasem wrażenie, że Lider tego ,,Plemienia” pragnie znowu abym
wrócił do ,,macierzy”. Robił to w ten sposób wysyłając czasem członków
plemienia aby ,,niewinnie” ze mną porozmawiali czy sam się niekiedy zbliżał się
do mnie i stał w pobliżu oczekując interakcji z mojej strony.
Czułem te próby na sobie, ale nie chciałem ich podejmować. Nie chciałem
poczuć znowu tego samego bólu odtrącenia i pogardy jakie dostałem. Do tego Ta Osoba nie był już tą Samą Osobą.
Obserwowałem ,,Wodza Wielkiego Plemienia”. Z twórcy, krzewiciela i opiekuna
tego, cudownego ognia stał się Maszyną. Zimną Maszyną, która sam sobie służąc,
spełniania swoje własne ambicje i cele, które sam sobie ustanowił. Czasem jego
reakcje bądź empatia, są czasem pozorem bądź iluzją, za którą stoi dobrze
rozpisany komputerowy program z elementami sztucznej inteligencji co skutecznie
naśladuje te ludzkie rzeczy... Ta maszyna mnie przeraża.
Niektórzy mogą mi zarzuć, że to nie jest ten obraz który widzę. Odpowiem
wam tyle. To mój obraz, moje cienie i moja percepcja, bo jesteśmy wciąż
przykuci i zamknięci w tej samej Platońskiej jaskini. Widzimy te same cienie,
ale ja widzę te tańczące cienie w ten sposób za jaki uznaje odpowiedni.
Może miałem szansę wrócić do plemienia, może nigdy jej nie miałem. Jednak
jedno jest pewne, te słowa, które pisze są ostatnimi zdaniami w tym rozdziale
mojego życia. Wątpię żebym kiedyś jeszcze do nich wrócił. Mam już dosyć
przebywaniu na rozdrożu myśli cały czas karmiąc się fałszem i fałszywymi nadziejami, że wszystko wróci
jak za starych, dobrych czasów kiedy byłem przy Wielkim Ogniu.
Czas rozpocząć nowy rozdział...
Autor: Nicolay Goroniewicz
Autor: Nicolay Goroniewicz