środa, 12 października 2016

17 rzeczy jakie policjant wie o młodzieży cz. 2

Jak wcześniej wspominałem, oto druga część 17 rzeczy, jakie policjant wie o młodzieży...



11. Pewnego razu zostaniesz wezwany do nastolatka, który popełnił zbrodnie. Przybywasz na miejsce, pokazujesz insygnia policji będąc gotowym porozmawiać z blond-włosym młodzieniaszkiem, podchodzisz przyjaźnie i dostrzegasz, że młodzik ma około 7 lat i mówi ci żebyś się pier$%^*^. Siedmiolatek.  Kiedy masz do czynienia z tak ,,uszkodzonym dzieciakiem“ zupełnie tracisz głowę. Co masz z tym zrobić? Ma siedem lat. Nie jesteś przygotowany na takie zdarzenie. Prawo nie jest albo szkoła. Może nikt nie jest.  Sprawia to, że zaczynasz się zastanawiać czy terapia szokowa wciąż jest stosowana. Ten dzieciak musi być ,,rozgryziony“ przez dziecięcych psychologów żeby z powrotem poskładali mu psychikę. Jest społecznym problemem, którego nie naprawisz a ledwo rozumiesz.



 12 . Okazuje się, że ta mniejszość nie może być kratowana tak samo jak dorośli, ale wszystkie regulacje dla kontaktu policji z młodzieżą doprowadzają do tego, że młodociany przestępca jest traktowany jak wrażliwy kwiatuszek. Przedstawiasz im prawa Mirandy tak wcześnie jak to możliwe, nawet jeżeli dotyczy to pomniejszej zbrodni. Jest napisanych wiele elaboratów ile mogą wykonać telefonów i do jakich stałych obiektów możesz ich przykuć, takim obiektem jest ławka przy której będą czekać na proces. W niektórych jurysdykcjach wymagane jest aby w dłuższych czach oczekiwania zapewnić przekąskę dla młodocianego. Doprowadza to do dyskusji kto ma ,,wybulić“ dwa dolce na Snickersa z automatu dla czternastoletniego złodzieja aut. Spotkasz nawet organizacje, pojawiające się na policyjnych spotkaniach i będą żądać aby nie używać określania ,,młodzi gangsterzy“ tylko ,,zagrożonymi młodocianymi“ by uniknąć stygmatyzacji. Nawet prawna terminologia jest pod tym względem ,,antyseptyczna”:  młodociani nie są ,,aresztowani“ tylko ,,zatrzymani“ i muszą być odizolowani od dorosłych, którzy mogą ich demoralizować. Zdarza się, że za poważne przestępstwa jakie popełnili młodociani – gwałt, zbrojna napaść – są zabierani do Schroniska dla nieletnich, a reszta jest  zwalniana przez opiekunów lub rodziców i mają wyznaczoną datę procesu. Więc jeżeli dzieciak wybije ci szybę w aucie oraz ,,zajuma“ radio z deski rozdzielczej i policja go zabierze zaraz po tym zdarzeniu, jest spora szansa, że jeszcze spotkasz go przed kolacją jak będzie gotowy zabrać twoje nowe głośniki z auta.

Ale to tyle jeżeli chodzi o młodych, zajadłych gnoi.

Powiem ci coś. Gdybym znał któregoś z niech jako dzieciak, miałbym poważne kłopoty.


13. Jednym z powodów dla których musisz użerać się z niezliczoną ilością nieobliczalnych młodzików, jest taki, że ludzie, którzy zdecydowanie nie powinni mieć dzieci, mają ich dwójkę, szóstkę, dziewiątkę i to jeszcze z różnymi partnerami. Razu pewnego zatrzymałem niejakiego Miltona, oszusta, głupiego jak but, z ,,szerokim ryjem“, Był na warunkowym za zabójstwo. Przechwalał się, że ma trzynaścioro dzieci z różnymi partnerkami, ale nie przechwalał się, że potrafi wszystkie utrzymać, tylko to, że większość z dzieci ma imię po nim. Z tego co mi powiedział Milton, zamierza mieć ich jeszcze więcej. Zamierza stworzyć małą armię Miltonów.
Albo weźmy dwudziesto-jedno letnią, z Zaburzeniem afektowano-dwubiegunowym prostytutkę imieniem Weronika. Ma na lewym ramieniu tatuaż z napisem ,,Sucz“ i jeszcze bandaż po zastrzyku przeciwko rzeżące. Weronika urodziła dwójkę dzieci. Pierwsze to jedno – roczna dziewczynka, a drugie to 4 miesięczny chłopiec. Urząd do spraw Dzieci składa jej regularne wizyty odnośnie przemocy i poniewierania dzieci. Weronika ma problem z jednym z ojców swoich dzieci, facet ma na imię Andre. Weronika wytoczyła mu postępowanie karne przeciwko przemocy rodzinnej, chodź mają zakaz zbliżania do siebie, nagminnie go łamią. Zapytaj się Wery jak idzie jej z Andre to ci opowie, że musiała ,,ugryźć go w ku$%#$“ podczas ostatniego spotkania bo próbował ją zgwałcić.

Ci rodzicie przywodzą mi na myśl fragment z The Closing of the American Mind: ,, Nie mają nic żeby dać swoim dzieciom, wizji świata, godnych modeli do naśladowania ,czy głębokiego kontaktu z innymi ludzi”. 
 
To co mamy zamiast to umiejętność tworzenia kolejnych generacji, które są ze są sobą świetnie związane i jednocześnie najgorzej, beznadziejne, zepsute. Niektóre z tych dzieciaków wygryzą sobie drogę ze swojej sytuacji za pomocą szczęścia i determinacji, ale wszystko jest ukartowane. Ten napływ niedostosowanych, psychicznie i mentalne niezdrowych dzieci jest rdzeniem większości społecznych problemów, zwłaszcza kiedy wyrastają na niedostosowanych, niezdrowych dorosłych, którzy popełniają od groma zbrodni 
 
Znasz dobrych ludzi i kompetentne agencje, które zwalczają tą społeczną niedole. Są programu kontrolujące i nauczające , ale czasy są ciężkie i potrzeba czegoś więcej. Może znajdzie się jakiś ekscentryczny miliarder, który mógłby rozpocząć serie klinik do spraw kontroli narodzin i płacić ochotnikom za dokonywanie na nich wazektomii i sterylizacji. Program mógłby być podobny do filozofii programu Project Prevention, gdzie amerykańska organizacja non profit płaci osobom uzależnionym od narkotyków, długoterminowe okresy w których nie zaszli w ciąże ani nie poczynili dziecka, dostają za to 300$, ale mogli by to również proponować osobą nie uzależnionym. Pragnąłbyś zapłacić tym, którzy nie są odpowiedzialni do wychowywania dzieci, chodź z drugiej strony mogłoby to też skusić te osoby, które desperacko potrzebują pieniędzy i dobrych rodziców. Te same kliniki mogły by oferować operacje przywracające płodność, jeżeli pacjent udowodniłby, że posiada stabilne życie. Takie kliniki można byłoby rozpowszechnić na terenie całego USA. Mogły by mieć dobre miejsca parkingowe, sympatyczne i pomocne recepcjonistki, duży asortyment popularnych magazynów w poczekalni. Może jeszcze darmową kawę i kanapki jeżeli fundusz by pozwolił. 

Ktoś mógłby takie podejście nazwać eugeniką. Można byłby zaproponować krytykom spędzenie nieco czasu z takimi Miltonami i Weronikami, nim zaczęliby wysnuwać ostateczne sądy odnośnie tego rozwiązania
Teraz trzeba znaleźć ekscentrycznego miliardera, który zgodziłby się dać pieniądze na takie przedsięwzięcie....

Znasz jakiegoś?

15. W wielu departamentach policji, w przypadku gdy złapiesz nieletniego za naruszenie godziny policyjnej, jesteś zobowiązany do odczytania im konstytucjonalnych praw, że uciekinier został zatrzymany za przebywanie poza domem w późnych godzinach nocnych. Brzmi to dziwnie, ale jeżeli tylko nie zrobisz, będziesz zachowywał się jak agent rządowy naruszający prawo. Często wydaje się, że młodociani nie do końca łapią na czym polega przyłapanie ich „po godzinie policyjnej”. Na większość pytań odpowiedzą:,,Co?“. Wszystko sumiennie nagrywasz i zastanawiasz się ,czy licea wciąż nauczają „wiedzy o społeczeństwie“.

16 Czasem się zdarza, że na typowych amerykańskich imprezach - przyjęcia na świeżym powietrzu czy mecze sportowe, jesteś ubrany w swój służbowy mundur. Często wtedy podchodzi do ciebie dzieciak i prosi cię o autograf, czy coś w tym stylu. Jeszcze niedawno, dzieci robiły coś takiego bardzo często, dzisiaj jest to niemal niespotykane. Widzą twoją oznakę i wydaje im się, że jesteś superbohaterem albo jakimś celebrytą. Oczywiście, nie jesteś żadną z tych postaci, ale nie obrażasz się. Fajnie jest się choć przez chwilę poczuć jak gwiazda.

17 Cynizm w Policji coraz bardziej się rozprzestrzenia i utwardza w spisie codziennych nastrojów policjantów na służbie. Czasami pragniesz  też optymizmu. Przypominasz sobie o nastoletnich kryminalistach, jakich zatrzymywałeś przez lata, a którzy jako dorośli całkiem się zmienili. Pewnego dnia napotkasz, któregoś z nich i okaże się, że są wzorowymi pracownikami. Doskonale będziesz o nim pamiętać, a on bardzo dobrze będzie pamiętał swoje wyczyny z młodości.  Potrząsiesz głową na znak przywitania, a on,  go odwzajemni na znak szacunku. Pamiętasz, jak zatrzymałeś go jako 13 letniego złodzieja aut. Miał jedzenie we włosach i nie pachniał zbyt dobrze. Mieszkał ze swoją babcią, bo nie zna swojego ojca, a matka wyjdzie z więzienia dopiero w następnej dekadzie. Kiedy wypełniałeś papiery i pytałeś się nastolatka o cokolwiek, dokładnie widzisz jak trzęsie mu się szczęka. Słyszysz, jak młody złodziej przyznaje, że nie jest winny. Patrzysz na niego, próbując przejrzeć jego myśli, mentalnie skrobiąc jego mózg, tak aby zobaczyć wszystko co się w nim dzieje. „Czy da sobie radę?”. Żaden policjant nie może być tego pewny. Pewnością jest tylko przeszłość tego nastolatka, która może być w zależności od przebiegu wydarzeń - gorsza lub lepsza.. A przyszłość musi się jakoś zacząć.

Autor: Nicolay Goroniewicz 
Korekta: Angelika Buczkowska

sobota, 10 września 2016

17 rzeczy jakie policjant wie o młodzieży



Wychowanie jest zorganizowaną obroną dorosłych przeciwko młodym.
Mark Twain

Ostanim czasem natrafiłem na ciekawą książkę. Tytuł jej brzmi: 400 Things Cops Know: Street-Smart Lessons from a Veteran Patrolman (400 rzeczy jakie znają gliniarze – lekcje oparte na sprycie ulicznym, doświadczonego patrolowca). Książka ta jest spisem doświadczeń zwykłych policjantów. Doświdczenia te zostały zapisane w formie rozdziałów porozbijanych na podpunkty. Mamy tutaj takie rzeczy jak: Co policjanci wiedzą o: Pościgach; Osobach pod wpływem alkoholu: O przemocy: Strzelaninach oraz o innych rzeczach z jakimi muszą się stykać służby porządkowe. Postanowiłem, że przetłumaczę rozdział o pod tytułem: 17 Things Cops Know About Juveniles (17 rzeczy jakie gliniarze wiedzą o małoletnich). Rozdział zawiera 17 podpunktów z czego 10 jest przetłumaczonych. Wyczekujcie następnej części, która będzie wkrótce 





1. Kiedy wchodzisz do szkoły, zawsze jakiś dzieciak podniesie ręce w górę i powie ,,To nie ja". Za pierwszym razem robi to wrażenie, ale za dwutysięcznym razem robi się to już nieco nużące.


2. Dorastałem w spokojnym, może zbyt sielankowym miasteczku położonym gdzieś w Midwest. Nie miałem żadnego kontaktu z policją, oprócz Oficera Przyjacielskiego, który uczył Stranger Danger i rozdawał kolorowanki w mojej podstawówce. Czasami wdawałem się w bójki z moim bratem i dzieciakami z okolicy, czego rezultatem były siniaki i krwawienia z nosa. Pewnego razu, jakiś większy dzieciak wrzucił mnie do stawu. On był groźny, a ja z konieczności stałem się jego ofiarą, bo byłem w pobliżu. W dodatku wyglądałem niepozornie, zdaniem tego osiłka byłem po prostu słaby. Jednak wtedy nikt nie dzwonił na policję. Twierdziłem wtedy, że policja była od ścigania przestępców, którzy ukradli opancerzoną furgonetkę albo od ochrony papieża. Nie sądziłem, że policjanci mogą zainteresować się kimś takim jak ja i moimi problemami. W obecnych czasach, wszystko się zmieniło. Czternastolatek jest gotów zadzwonić na policję, bo jego trzynastoletni brat go uderzył. Nikt nie jest ranny, a starszy nawet nie zapłakał. Cios w brzuch nie był wcale silny. Jednak, w opinii starszego chłopca, to sprawa dla policji. Kobieta zadzwoni na posterunek, ponieważ jakiś dzieciak nawrzucał jej kilka puszek na podwórko. Chce żeby było coś z tym zrobione, chce by ten przypadek był udokumentowany i chciałaby wiedzieć jak dostać kopie raportu. Często dzwoni na policję aby zapytać o postęp śledztwa. - ,,Tak proszę pani, wciąż szukamy Seryjnego – Miotacza -Puszek i sprawa wciąż jest w toku. Jutro będzie spotkanie w tej sprawie.” – cierpliwie tłumaczy gliniarz. Jeżeli chodzi o kopie raportu, gliniarze piszą je przeważnie, o ile tylko zbrodnia się pojawia. W tej pracy i tak jest wystarczająco papierkowej roboty, można więc tylko sobie wyobrażać, ile roboty miałby policjant gdyby musiałby skrupulatnie opisywać każde zdarzenie. Dla przykładu: możesz zostać wezwany do 13 różnych wezwań podczas jednej zmiany. Gdyby każdy oficer, wykonujący swe obowiązki, musiał pisać oddzielny raport do każdej z tych spraw, to zajęłoby mu to cały miesiąc. Posterunek poszedłby z torbami gdyby musiał płacić każdemu z policjantów za takie nadgodziny.


3. Niektórzy nastoletni przestępcy są całkiem sprytni. Wiedzą jak użyć świecy zapłonowej, aby rozbić szybę auta bez zbędnego hałasu. Wykombinują jak odpalić auto bez kluczyków. Znają też najlepsze sposoby na zgubienie policji kiedy są ścigani. Chciałbym, by ich zainteresowania były bardziej produktywne. Mogliby wybrać wolontariat czy lekcje pianina.

4. Matki, a szczególnie te samotne, czasami dzwonią na policję, ponieważ czują, że ich dzieci są poza kontrolą. Kiedy się pojawiasz, większość z tych nastolatków kręci oczami z zażenowania. Samotne matki często mają po kilka dzieci. Taka matka opowie ci, że kupiła swoim dzieciom kilka pizz. Dlaczego mam jej nie docenić? Mogła im tych pizz nie kupować. Mogłaby ich nawet wszystkich oddać do domu dziecka jak sama wyjaśnia, ale mimo wszystko tego nie zrobiła. Samotne matki są najdzielniejszymi ludźmi na świecie, poza tym to fajne uczucie, gdy mama przyniesie ci pizze, ale te kobiety zdają się czekać na nagrodę w postaci medalu,,Nie oddałam swoich dzieci“, a coś takiego nie istnieje. Czasem myślą one, że jeżeli wpadną w nierozwiązywalną sytuację, to najlepszym pomysłem jest wezwanie policji, która w bardzo krótkim czasie rozwiąże ich rodzicielskie problemy, trwające niekiedy lata. Ten rodzaj zachowania przypomina zakładnie ciasnej koszulki z napisem ,,Co zamierzasz zrobić z tym jaki gruby/a jestem?“ na otyłą osobę. Jedyne co możesz powiedziedzić dziecku takiej kobiety, to żeby słuchało i szanowało własną matkę. Mówisz mu, że bycie samotną matką jest bardzo ciężkie i lepszym rozwiązaniem byłaby pomoc matce w trudnej sytuacji, niż ciągłe utrudnianie jej życia. Możesz dodać także, że przyjaciele przychodzą i odchodzą, w przeciwieństwie do rodziny, która niezależnie od okoliczności jest jedyną rzeczą, którą naprawdę masz. Nieistotny staje się fakt, że najbliżsi czasem doprowadzają cię do szaleństwa, bądź dla nich po prostu dobry, reszta zależy tylko od nich.

5. Będąc gliniarzem, łatwo jest marudzić na dzisiejszą młodzież. Nie widujesz uczniów renomowanych collegów na ulicy, nie robią oni nic co mogłoby doprowadzić do spotkania z policją. W większości przypadków widzisz natomiast młodego cwaniaczka, który nosi kurtkę ze znakiem dollara, a ponadto jest coraz bardziej skłonny do łamania Dekalogu. Dobrze jednak wiesz, że jego zachowanie jest tylko na pokaz. Najczęściej patrolujesz ulice, gdzie widzisz wyrośnięte niemowlaki żujące tytoń z niedopałków oraz bawiące się dwulatki z usmarowaną twarzą. Nikt ich nie pilnuje. Widzisz również pięcioklasistów z wytatuowanymi imionami dziewczyn na ramionach. Rozmawiasz z nastolatkami, których ojcowie siedzą za kratami, a matki leżą zaćpane na kanapie. Ich śniadanie to paczka chipsów, a obiad to chleb z masłem – co jest dokładnie tym czym się wydaje. Przyzwyczaiłeś się, że zarówno te dzieciaki, jak i ich znajomi noszą broń palną. Czy nie jest to zaskakujące w jaki sposób młodzi ludzie mają tendencje do wchodzenia na złą, bezprawną drogę? To są mali kryminaliści czekający tylko, aby zostać dużymi kryminalistami. Bardzo zaskakujące byłoby, gdyby byli oni chociaż w połowie reformowalni. Nie zdarza się to często, dlatego policjanci są pozytywnie zszokowani, gdy kilku z nich zaczyna „żyć normalnie”. Jest to ich jedyna szansa na wyrwanie się z tego bagna, alternatywa dla dotychczasowego życia przestępczego. Nastolatkowie, którzy dorastają w takich warunkach, nie mają gwarancji, że „dotrwają” do swoich dwudziestych urodzin. Każde urodziny są osiągnięciem samym w sobie. Zapytałem kiedyś jednego z nich ile ma lat: - Czternaście! - odpowiedział z dumą.

 6. Zważając na jurysdykcję, możesz zaaresztować za zbrodnię zaaresztować nawet siedmiolatka. Nie idą oni do więzień dla dzieci, czy coś w ten deseń. Dostają natomiast skierowanie do poradni, a w skrajnych przypadkach są wysyłane do „group homes”. Mimo wszystko wciąż musisz zakuć ich w kajdanki i odczytać im ich prawa. Pewnego razu aresztowałem 8latka za włamanie. Miał około metra wzrostu i musiałem pochylać się przy przeszukiwaniu kieszeni. Nieco później rozpłakał się, bo musiał iść do toalety. Dokonałem również aresztowania 9latka, który był w takim szoku z powodu bycia zatrzymanym, że ledwo powiedział mi jak ma na imię. Największy żart zaczyna się, gdy musisz odczytać im prawa i ich przesłuchać. Do diabła, daj im puszkę napoju gazowanego – serum prawdy, jak nazywają to gliniarze. Po otrzymaniu takiego napoju, pewne jest, że dzieci powiedzą ci cokolowiek tylko chcesz. Czy ośmiolatek wie co to jest prawnik? Czy potrafiłbyś powiedzieć 9 latkowi, wcale się przy tym nie uśmiechając : - ,,Jeżeli nie stać cię na wynajęcie prawnika, zostanie ci przysłany z urzędu?“ Czy dziecko w tym wieku ma kryminalne inklinacje? Czy jeżeli te procedury aresztowania i przesłuchania, w których udział biorą dzieci, to najlepsze wyjście z tej sytuacji? Masz głęboką nadzieję, że gdzieś tam znajdzie się ekspert, który zna odpowiedź na te wszystkie pytania. Ty sam, po tylu latach pracy w policji nie masz żadnego pojęcia jakie mogą być odpowiedzi na nurtujące cię kwestie.


7. Czasami, gdy ogarniasz sprawę z dzieciakiem, który popełnił poważną zbrodnię, odprowadzisz go do domu. Dobrze wiesz co się wtedy wydarzy. Rodzic dzieciaka, przeważnie jeden, podejdzie do drzwi i cierpliwie będzie słuchał tłumaczeń w jakich okolicznościach dziecko zostało zaaresztowane. - ,,Mówiłem ci mały skur#$%^&*#“ - będzie tak krzyczał na „swoją krew i mięso”. Spojrzysz na wnętrze domu i zobaczysz różne rzeczy „wychodzące” spod kanapy. Zgniecione puszki po piwie, małe dzieci biegające po domu z nieuczesanymi włosami i pustym wzrokiem. Jak policja odnosi się do takich wizyt w takowych domach? Najpierw musisz zrobić zróżnicowanie. Dzieci są brudne, ale nie są bite. Krzyczy się na nie, ale nie bije. Bobas ma pełną pieluszkę, ale wygląda na wykarmionego. Są myszy i karaluchy, ale nie widzisz szczurów. Analizujesz to wszystko na podstawie obserwacji. Innym razem, zabierasz dzieciaka do domu i nie wiesz co będzie później, jak to się potoczy. Okazuje się że dom dziecka jest jasny i czysty, rodzcie są grzeczni i zatroskani, wyrażają pragnienie korekcji zachowań swoich dzieci. Nie ma prostych równań, że podli rodzice produkują masowo złe dzieci, a ci dobrzy tworzą zważających na prawo. Korelacja może się przydać w tym przypadku, jednak trzeba być dalekim od stosowania związków przyczynowo – skutkowych. „Czasami to rzut kosmiczną kością.”

 8. Mówiąc wprost, praca policjanta to wymuszanie zachowań zgodnych z prawem, a nie wychowywanie dzieci. Tym zajmuje się ktoś inny - ich rodzice, czy Opra Winfrey. Mimo to, wciąż będziesz dawał nastolatkom tradycyjną, pouczającą pogadankę o trzymania się z dala od problemów, poruszając tematy uczciwości, bycia dobrym obywatelem, zarządzaniem samym sobą i bycia dżentelmenem. Im dłużej jesteś gliniarzem tym krótsza będzie przemowa. Jednak robisz co możesz aby przekonać ich, że policja nie jest ich wrogiem. Robisz to, by ich przekonać do patrzenia w inny sposób. Chcesz również sprzedać im swój sposób na patrzenie na otaczającą rzeczywistość. Dobrym pomysłem jest zapytanie ich kto jest ich idolem. Jeżeli powiedzą, że 50 Cent albo Scarface (Człowiek z Blizną), to zły znak. Jeżeli powiedzą, że diller z ulicy, który daje im 5 dolców, aby kupili mu coś do picia, a potem pozwala zatrzymać resztę, to jeszcze gorszy znak. Chciałbyś usłyszeć od nich, że ich autorytetem jest nauczyciel historii z liceum albo Denzel Washington czy nawet Che Guevara. Niestety, w większości przypadków tak nie mówią. Z innymi, szczególnie z młodocianymi recydywistami, nie bawisz się już w tanie gadki. Bardzo możliwe, że powiesz im, że jeżeli będą iść drogą gangstera, to w końcu jakiś inny gangster ich odstrzeli. Nierzadko przewidujesz takie sytuacje, jeszcze zanim spotkasz jednego z nich poruszającego się na wózku inwalidzkim i jedzącym pokarm przez słomkę. To twoja wersja programu „Scared Straight!”, ale jakoś ich to nie rusza. Możesz ich straszyć również niebezpieczeństwem ze strony kwaśnych deszczów, ich to nie ruszy. Wszyscy młodociani przestępcy są w swoim mniemaniu kuloodporni, wykorzystując tym samym swoją wolną wolę do marnowania młodości.

9 Nastolatkowie są utrapieniem, ale czasem musisz pozwoilić im się wyluzować i wyszaleć. Dla przykładu: jakaś pełna strachu starsza pani zadzwoni na policję. Boi się, ponieważ niedaleko jej garażu dzieci grają w koszykówkę, wykorzystując do tego samodzielnie stworzony druciany kosz. Spytaj się jej wtedy, co zrobiłaby gdyby te same dzieciaki siedziały niedaleko jej garażu i kombinowały, jak się do niego włamać.

10. Pewni rodzice mają dosyć swoich dzieci. - „Po prostu je zabierzcie” - powiedzą ci to w twarz z pełną powagą. Chwila, dokąd mam je zabrać? Jeżeli dziecko nie popełniło żadnej zbrodni, nie może opuścić domu w asyście policji. To nie tak, że policjant zabiera go do domu i zostawia w swoim garażu. Koniec końców, dziecko zostaje ze swoimi rodzicami. Jednak już wtedy, „but znajduje się na innej stopie”. Gdy zaś policja przychodzi do tego samego domu, dla odmiany – w momencie gdy nieletni dopuścił się przestępstwa, jego rodzice zaciekle go bronią. Zabraniają wejść gliniarzom do mieszkania, dopóki nie zobaczą nakazu. Owszem, mają swoje konstytucjonalne prawa, ale ich zachowania są bardzo  irytujące.

Autor: Nicolay Goroniewicz 
Korekta: Angelika Buczkowska


poniedziałek, 22 lutego 2016

Szczęście Zawodowe, czyli o tym jak Nicoaly byłych więźniów spotykał na ternie miasta Łódź


Zdarzało się, że podczas przechadzek po Łodzi czy to podczas załatwiania swoich spraw, zupełnie przypadkowo spotykałem byłych więźniów... Spotkania te (patrząc przez pryzmat moich studiów) dawały mi nieco do przemyśleń oraz zastanowienia się nad niektórymi sprawami związanymi z więziennictwem i samymi więźniami. Do czynienia z prawdziwym więzieniem miałem podczas wizyty w więżeniu w Płocku, ale nie miałem możliwości rozmowy z żadnym osadzonym. Jednak warte jest wspomnienia o jednej scenie jakiej byłem świadkiem podczas przechadzki po tej placówce.
Przechodziliśmy przez jeden z bocznych korytarzy tego miejsca (istny koszmar dla osoby z klaustrofobią), zobaczyłem jak jeden z więźniów trzyma wesoło torbę sportową. Uśmiecha się szeroko, kręci się w miejscu, prawie podskakuje ze szczęścia. Cieszył się jak małe dziecko, Myślałem, że nigdy nie dowiem się powodu radości, ale los mnie nagrodził. Sam zaczął mówić niby do nas, niby do siebie. Okazało się wskutek szczęśliwego zbiegu okoliczności (dla skazanego), wychodzi przedwcześnie niż to było zaplanowane. Tego nie da się opisać jaka radość go przepełniała.

Wracając do tematu. Podczas spotkań Koła opowiadałem o swoich spotkaniach, ale czytelnicy bloga, nigdy nie mieli okazji ich poznać. Dzisiaj to się zmieni,

Spotkanie Pierwsze. Romek.

Był to zimny, wilgotny, szarobury dzień. Spóźniłem się na tramwaj. ,,No nic, poczekam”, pomyślałem. Po niedługim czasie obok mnie pojawił się starszy jegomość. Niedbale zarzucona czapka na głowie; czarna, ortalionowa kurtka licząca dużą ilość lat i łat, znoszone, sportowe dresy. Pozwalając sobie ocenić, typowy, zawodowy, kolekcjoner materiału do recyklingu.
Nagle ten człowiek odezwał się do mnie. Był zły, zdenerwowany. Powodem była utrata kwoty pieniężnej. Około 7 złoty. Zapomniał wziąć reszty kiedy nabywał gaz do zapalniczki. Nie mając nic innego wtedy do roboty wdałem się z nim w rozmowę. Okazało się, że rozmawiam z byłem więźniem. Jak się dowiedziałem był przedstawicielem jednej z subkultur więziennych, to jest, frajerów. Nie uprzedzajmy faktów.

Pierwszego czynu karalnego dokonał gdzieś w pierwszej połowie lat 90tych w Polsce. Udało mu się wejść w posiadanie telefonu komórkowego ( było wielkim przejawem drogiego luksusu na, który było stać tylko szefów wielkich firm i korporacji jak na ówczesne czasy). Chciał go sprzedać, ale okazało się, że był kradziony. Został skazany. Dołożyli mu jeszcze próbę ucieczki z sądu (wyskoczył z I piętra będąc skuty kajdankami, ale jakoś to mnie nie przekonuje).

Na początku więziennej kariery, udało mu się zostać gitem. Po dwóch latach wydarzył się coś, co sprawiło, że został ,,schowany do wora” (czyli pozbawiony prawa ,,gitowania”). Został zdegradowany do frajera. Poprzez stratę szacunku i degradację, zaczęto go prześladować i zabierać papierosy, kiedy miał je w posiadaniu. Znienawidził gitów i żeby nie oszaleć zaczął tłumaczyć sobie, że gici są takimi samymi frajerami, jak on, bo dali się złapać i zamknąć.

W więzieniu odsiedział łącznie 17 lat, ale to za mało aby poznać więzienne życie (według jego opinii). Najbardziej mnie zdziwiło, że podczas rozmowy ani razu nie użył słynnego słowa zaczynającego się na literę K.

Ja natomiast opowiedziałem mu, że jestem na resocjalizacji i będę mógł pracować w więźniu ( nie wiem dlaczego, ale na początku zrozumiał, że jestem psychologiem więziennym). Zapytałem go o typowe rzeczy w więzieniu. Odnośnie gitów, frajerów, o festludziach \ cwaniakach ( ich uważał za najgorszych, bo donosili zarówno na frajerów jak i na gitów).

W pewnym momencie poprosił o zmianę tematu. Wyjął zza pazuchy jakiś list. Był z firmy ,,Kruk”, firmy windykacyjnej. Była tam kwota około 2,500 zł. Poprosił abym mu to przeczytał, bo sam nie mógł. Przeczytałem mu. Wzruszył ramionami, Był winny około 70.000 zł. Kolejny dług nie zrobił na nim wrażenia.

Oprócz tego opowiedział mi o swoich problemach neurologicznych (,,Mam coś nie tak z głowa, coś mi w niej siedzi”) oraz o licznych uzależnieniach: alkoholizmie (,,Jak nie wyppije 5 piw dziennie to nie żyje) hazardzie (,,Te 6,50 to na automatach odegram).

Wsiedliśmy do tego samego tramwaju. Wysiadł kilka przystanków dalej. Ścisnął moją rękę, życzył wszystkiego najlepszego oraz żebym brał pod uwagę co mówię frajerzy a nie gici jeżeli będę pracował w więzieniu.

Spotkanie Drugie. ,,Bąbel”.

Niestety, podczas wakacji dowiedziałem się, że jeden z moich znajomych zmarł. Ubrałem się w swój garnitur i pojechałem go pożegnać. Jechałem autobusem. Możecie wyczuć klimat. Spocone, klejące się do ciała ubrania; marudzący na pogodę ludzie, korki... Komunikacji miejska w ,,najlepszym okresie”. Siedzę sobie w eleganckim stroju, naprzeciwko mnie wolne miejsca. Na jednym przystanku, do autobusu wchodzi ,,miś”. Miś ten jest dużym mężczyzną o piwnym brzuchu, ale z takimi łapkami, że jakby nimi ,,machnął” to 1) bardzo by bolało 2)można byłby skończyć w takim miejscu gdzie jest dużo bieli i czuć wszędzie środek dezynfekujący. Miś ten był ubrany odpowiednio na pogodę. Błękitne, czyste dresy, koszulka z Wojowniczymi żółwiami. Widać było wyraźnie, że miś ten już opróżnił kilka ,,słoiczków z miodem” po których pachnie brzydko z buzi, ciężko się myśli, zatacza się. Oprócz tego trzymał butelkę z tym miodkiem firmy ,,Tatra”. Na (nie)szczęście usiadł naprzeciwko mnie. Otwarł przy mnie swój ,,miodek” i zaczął go powolutku sączyć.
Żeby dorzucić do tej ,,Idylli” jeszcze więcej szczęścia, do autobus weszli Kanarzy. Tu się należy im oficjalna krytyka. Każdego sprawdzili czy ma bilety. Jakąś babcię, jakiegoś nastolatka, jakiegoś nastolatka, jeszcze komuś wlepili mandat za brak biletu, ale żeby podejść do ,,misia” i sprawdzić czy ma bilet... Nie, skądże znowu, no na pewno ma.
Ja w wyniku tej całej sytuacji zacząłem myśleć jak oddalić się od tego faceta, ale stało się coś znacznie innego. Wpatrzony w okno, udając, że jestem zamyślony, nagle czuję jak ktoś mnie puka. Zaczął mnie pukać w ramię sami ,,miś”

  • Masz bilet?

Miałem bilet, ale on i tak położył nogi na krześle obok, aby zabarykadować dostęp kanarów do mnie. Byłem przygotowany na kontrolę, ale hej... wszystkiego nie da się przewidzieć.
Po wyjściu kanarów, ,,miś” postanowił zagadać.

  • Gdzie tak rano na imprezę jedziesz? (Była około pomiędzy 11.00 a 12.00)

Ja, że na pogrzeb znajomego.



  • Sam się załatwił?


Ja, że choroba go zabrała.

Podumał w milczeniu przez chwilę. Po czym zapytał czy jadę na ten największy cmentarz w Łodzi.
Potwierdziłem. Na to on.

  • To jak wysiądziesz to idź tak, a tak i idź do drugiego stoiska. Powiedz właścicielowi, że Bąbel cię przysyła, że ja z jego synem kilka lat pod jedną celą siedzieliśmy.

Jedno było pewne. Szczęście zawodowe znowu się do mnie uśmiechnęło. Kiedy mi opowiedział, że był więzieniu to ja mu odpowiedziałem, że jestem na reso. Coś dziwnego mu się stało. Z lekko wstawionego miśa, zamienił się w czujną, poważną sowę. Zapytał mnie co wiem. Wymieniam mu kultur ,że są cwele...

  • Cweli nie ma, są tace, a tacy z tego paragrafu.

Cwele, frajerzy, grypsera... Tu zrobił się ciekawie

  • Nie ma ,,grypsery”, są grypsujący

Najciekawsze było to, że powiedział to takim tonem i z takim stylem, jakby nauczyciel pouczający ucznia. Sam powiedział, że jest przedstawicielem gitów, i gici wciąż są. Chwilę pogadaliśmy o więzieniu. Po czym wstał, bo zatrzymał się autobus. Życzył mi wszystkiego najlepszego i kazał zwracać uwagę na to co mówią ,,ludzie” (gici) a frajernię olewać. Tyle go widziałem.


Spotkanie Trzecie. Adrian.

Adriana poznałem podczas wakacji kiedy załapałem się na pakowanie żyletek. On nie zaliczył jeszcze więzienia w stosunku do pozostałych tutaj wymienionych. Przyznał mi się w rozmowie, że miał wielokrotne zatargi z prawem oraz kuratora sądowego.
Podczas pakowania czas strasznie się dłuży, a jedynym sposobem, aby nieco się rozerwać przy robocie jest rozmowa z drugim człowiekiem. Adrian miał bardzo ciekawe hobby. Był miłośnkiem i fanem gier przygodowych rpg jak Wrota Baludra (Baldur Gate) czy słynnej (i dosyć drogiej) gry karcianej w klimatach fantasy Magic the Gathering. Unikatowe karty do tej gry mogą kosztować nawet setki złotych. Bardzo żalił mi się jak w dzieciństwie został oszukany na dosyć drogie karty przez starszych kolegów. Jako ,,spec od resocjalizacji” przekonywałem go żeby wrócił do hobby związanego z fantasy, czyli go gier i nie tylko. Jak mi później opowiadał, znalazł ekipę do wspólnego grania. Podzielił się ze mną informacją, że gracze, których poznał byli zdziwieni, że taki ,,typ jak on” gra w takie rzeczy.
Miał ciekawe podejście do nałogów. Nie pił alkoholi bo ,,agresor mu się zaczął i odwalił coś na Piotrynie” i preferował konopie indyjską, ze względu na uspakajające właściwościowi. Po odjeściu z pracy urwał mi się z nim konktat.







Opisałem wam Drodzy Czytelnicy wszystkie spotkania jakich miałem okazję odbyć. Nie wiem co przyniesie przyszłość, ale mam nadzieję, na więcej takich spotkań i żeby kończył się w spokojny sposób.



Tajemniczy Nicolay