wtorek, 13 lutego 2018

ZWIERZĘCE INSTYNKTY

     O stanfordzkim eksperymencie przeprowadzonym przez psychologa Philipa Zimbardo w 1971 roku słyszał już pewnie każdy, jeśli nie to polecam wygooglować. Stał się on bazą do przemyśleń po obejrzeniu filmu pod tytułem "The Belko Experiment", który swoją premierę miał we wrześniu ubiegłego roku. Filmy bazujące na granicy normy/moralności/etyczności mają to do siebie, że silnie oddziałują na nasze myślenie o świecie, o otaczających Nas ludziach. Zaczynamy zastanawiać się nad wieloma rzeczami, pojawiają się liczne pytania na które odpowiedzi nie zawsze są klarowne i oczywiste a momentami wręcz kontrowersyjne. Nie rzadko wprowadzają Nas one w jeszcze większe zakłopotanie niż przed ich postawieniem. Na myśl mi przychodzi od razu historia Sokratesa i Jego niekonwencjonalne na tamte czasy sposoby prowadzenia konwersacji. Chociaż jakby się temu przyjrzeć to i współcześnie mamy liczne problemy z udzieleniem poprawnej odpowiedzi. W tym momencie nasuwa się pytanie, co to znaczy poprawna odpowiedź? Umiejętność stawiania trafnych pytań jest niewątpliwie bardzo przydatną umiejętnością niejednokrotnie prowadzącą do niczego.. a może Nietzschego? Kto wie.
     Odnosząc się do fabuły filmu - rzecz dzieje się w korpo, założonej i prowadzonej przez rząd a jak się później okazuje szefem jest człowiek, który był trenowany do sił zbrojnych. Cała firma jest ulokowana na pustkowiu, budynek jest niczym pancernik przygotowany na atak kolejnej wojny światowej a jego pracownicy noszą wszczepione w tył głowy nadajniki DLA OCHRONY.
     Zabawa zaczyna się w momencie przyjazdu do firmy wszystkich - dokładnie 80 - osób. Wtedy to zostają oni odseparowani od świata zewnętrznego i podlegają od tego momentu sile wyższej(coś w stylu Big Brothera). A więc Wielki Brat informuje pracowników o zaistniałej sytuacji - że biorą udział w eksperymencie i będą się nawzajem zabijać by zrealizować zadania powierzone im przez Wielkiego Brata. Oczywiście nikt nie bierze tego na poważnie aż do momentu, gdy zostają zabici(wysadzeni przez nadajniki w głowie, które były dla ochrony) pracownicy.
     Swoją drogą już w trakcie filmu zastanowiło mnie dlaczego pierwszą propozycją pracowników(gdy już zdadzą sobie sprawę, że to nie żart) jak rozwiązać tę sytuację jest próba wyłonienia 30 osób będących skazanych na śmierć. Przecież w korpo nie pracują osoby bez wykształcenia a przynajmniej jak zobaczycie w Belko - czy za wykształceniem i wiedzą jaką zdobywamy - mam na myśli tutaj wiedzę poboczną o sobie/świecie/relacjach/życiu - podczas toku nauki czy studiów nie powinna iść także dojrzałość emocjonalna? Rozumiem - albo może i nie do końca - sytuacje zagrażającą życiu. Człowiek nie myśli wtedy racjonalnie jednak czy to go usprawiedliwia? W grupie 80 osób tylko jeden mężczyzna przeciwstawia się eliminacji i stara się wymyślić inne rozwiązanie. Czy to nie przerażające? W jaką stronę idzie świat, jeśli tylko jedna osoba na osiemdziesiąt myśli o innych a nie tylko o swoim istnieniu?
     Jak to możliwe, że człowiek w ciągu kilku minut potrafi zapomnieć o człowieczeństwie i wszelkiej moralności jaką kierował się(przynajmniej mam taką nadzieję) w swoim dotychczasowym życiu? Jak silne są w Nas zwierzęce instynkty, których celem jest przede wszystkim przetrwanie nawet kosztem grupy? Możecie się domyślić jak potoczyła się dalsza akcja filmu, jednak warto poczekać na zakończenie.
     Ten film na pozór mało znaczący silnie zapadł mi w pamięci, zwrócił uwagę na ważne aspekty naszego życia. Pokazał, że pomimo XXI wieku nadal rządzą Nami pradawne siły i popędy. To przykre, ale i motywujące do działania, do uświadamiania innych o ważności Naszego istnienia pomimo wszystko.

K.